sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 41

     Dojechałam do szpitala, w którym poznałam Nuriego. Od razu po wejściu pokierowałam swoje kroki na oddział gdzie przywożą nagłe wypadki, jednak nie wypatrzyłam nigdzie Mario. Spanikowałam. Szybkim krokiem zaczęłam szukać lekarza, który by mi powiedział gdzie jest poszukiwany przeze mnie brunet, w końcu natrafiłam na lekarza który jakiś czas temu opiekował się mną. Bez namysłu podbiegłam do niego i spytałam o Mario.
-teraz już leży w sali i jest po zabiegu- odpowiedział przyjaźnie
-w której sali?
-w dwunastce- odrzekł i oddalił się wolnym krokiem, a ja pokierowałam swoje kroki do wskazanej mi sali. Zauważyłam, że z Mario rozmawia lekarz, dlatego postanowiłam poczekać na korytarzu, aż panowie skończą rozmawiać. Po pewnym czasie na twarzy bruneta zauważyłam duże zaniepokojenie, zaryzykowałabym stwierdzenie że widziałam strach w jego oczach, ale nie wiedziałam o co mogło chodzić...
Po kilkunastu minutach lekarz wyszedł, a ja zebrałam się w sobie, żeby wejść do sali.
-Zu, przyjechałaś..
-jak widać- udawałam obojętną
-przepraszam, nie wiem co się ze mną stało... jestem idiotą.
-owszem, jesteś. I okay.- nadal udawałam nie wzruszoną całą tą sytuacją.
-kocham Cię...- powiedział po chwili krępującej ciszy,a mi zaszkliły się oczy, jednak nie zamierzałam pokazać słabości, nie teraz...
- co powiedział Ci lekarz?
-że niedługo wyjdę..
-o to dobrze... to ja już pójdę, potrzebujesz czegoś?
-twojej obecności...
-miałeś jej aż nadto, teraz niech Bett dotrzymuje ci towarzystwa. Szybkiego powrotu do zdrowia.
-odpowiesz mi tylko na jedno pytanie?- przytaknęłam mu skinieniem głowy- ale szczerze... kochasz mnie jeszcze?- patrzył na mnie z taką nadzieją w oczach,a ja chciałam mu powiedzieć, że tak i to bardzo, ale nie umiałam już ciągnąć tego dalej, za dużo było sytuacji z których z trudem się umiałam pozbierać. Dlatego postanowiłam zakończyć to teraz, wiem może to nie najlepszy czas, ale jak nie teraz to kiedy?
-to już nie ma znaczenia, to koniec...- spojrzałam na niego, a brunet miał łzy w oczach, ja teoretycznie też, mrugnęłam kilka razy, otarłam oczy i spróbowałam się uśmiechnąć, żeby dodać mu otuchy.
-wiem, zjebałem. Teraz płacę za to utratą mojego całego świata...- po jego słowach w moim gardle pojawiła się gula, której nie sposób przełknąć, spojrzałam na niego ostatni raz i wyszłam z sali mając łzy w oczach. Drżącym głosem wezwałam taksówkę, która zjawiła się pod szpitalem  w 5 minut i bez wahania podałam adres Reus'a. Całą drogę biłam się z myślami, nie wiedziałam czy powiedzieć wszystko Marco, czy może ignorować go po tej sprzeczce pod stadionem... Nie myślałam racjonalnie, ja w ogóle nie myślałam...
Byłam zbyt poruszona całą sytuacją a na dodatek dzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię  Sahina jednak nie miałam najmniejszej ochoty gadać teraz z kimkolwiek a co dopiero z Sahinem, który zasypałby mnie pytaniami i swoją troską. Najzwyczajniej w świecie nie było mi to teraz potrzebne, chciałam tylko w spokoju wrócić do domu, zamienić parę słów z Marco i zamknąć się w pokoju z samą sobą. Jednak złośliwość rzeczy martwych nie zna granic, akurat gdy chciałam być już w domu w centrum Dortmundu był korek, nawet nie sposób było go ominąć, pozostało czekać...
Po ponad godzinie stania w korku w końcu ruszyliśmy i w 10 minut pokonaliśmy drogę z centrum miasta do domu Marco, taksówkarz był bardzo wyrozumiały, widząc mój stan, nawet o nic nie pytał, ani nie próbował zagadywać. Po prostu odwiózł mnie w ciszy do domu, co jakiś czas zerkając w lusterko wsteczne.
Po wyjściu z taksówki, od razu pokierowałam się do domu, weszłam i zastałam Marco w kuchni.
-cześć.- rzuciłam niepewnie z lekką goryczą w głosie, blondyn od razu oderwał się od swojego zajęcia w kuchni i podszedł do mnie.
-przepraszam, za tamto już przeprosiłem Mario, to wszystko przez to, że jesteś dla mnie tak cholernie ważna i nie potrafię patrzeć jak ktoś cię krzywdzi i ...- przerwałam jego nieskładną wypowiedź
-csii Reus.. już dobrze...- posłałam mu uśmiech
-dobrze? nie gniewasz się?
-nie, Marco doceniam że się o mnie troszczysz i dla mnie zrobiłeś coś wielkiego bo broniłeś mnie nie zważając na to że to Twój przyjaciel, dziękuję. - dałam mu buziaka w policzek
-byłaś u niego...- powiedział i wiem że czekał na jakieś szczegóły z mojej wizyty w szpitalu.
- już nie jesteśmy razem..-powiedziałam po czym z moich oczu wydostały się pojedyncze łzy, szybkim ruchem dłoni starłam je i poszłam do pokoju na piętrze. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i położyłam się na łóżku nie mając siły nawet oddychać, co tam siła ja nawet nie chciałam już oddychać. Skończyło się coś co dawało mi tyle szczęścia przez te wszystkie miesiące, moja wielka pierwsza prawdziwa miłość. Bardzo mnie to bolało, ale wiedziałam też, że nic nie trwa wiecznie i w sumie byłam zadowolona że w ogóle było mi dane przeżyć coś takiego, przecież taka miłość zdarza się raz na całe życie...Chociaż nie, tu akurat nie mogłam mieć racji, gdyby to była taka idealna miłość to wcale by się nie skończyła. Powinnam zamknąć ten rozdział i zacząć nowy, ale jak? Wszyscy od urodzenia uczą nas jak kochać, a nikt nie powiedział jak przestać...To chyba jedno z trudniejszych zadań po skończonym związku. Przestań kochać, niby banalne, ale jakże trudne do wykonania w praktyce. Wszystko wtedy przypomina o ukochanej osobie, zapach unoszony przez wiatr, miejsca w których wspólnie się bywa, wspólni znajomi, piosenki, a nawet niektóre filmy... Moją małą agonię przerwało pukanie do drzwi
-idź sobie! chcę teraz być sama!- wrzasnęłam po czym schowałam twarz w poduszce
-nie chcesz...- Marco wszedł do pokoju, doskonale wiedział że nie chce być sama, wiedział że próbuję okłamać samą siebie i odizolować się od ludzi, ale on był typem osoby która nie pozwoli mi wpaść w bagno i zawsze będzie ciągnął mnie ku normalności, wyciągnie mnie z każdego syfu i za to jestem mu dozgonnie wdzięczna. Mieć kogoś takiego jak on to prawdziwe szczęście.- masz ochotę na coś do jedzenia?- zapytał troskliwie.
-mam ochotę się przytulić...-powiedziałam niczym małe dziecko, a Marco położył się i gestem rozkładających się ramion zaprosił do siebie. Bez wahania położyłam się obok, a jego silne ramiona zamknęły mnie w środku. W końcu czułam się spokojnie, poczułam się senna, nawet nie spostrzegłam kiedy zasnęłam...
    Poczułam jak ktoś delikatnie próbuje mnie położyć inaczej, otworzyłam oczy i sprawdziłam co się dzieje, to Marco wstawał cały w nerwach. Spytałam co się dzieje, ale powiedział że nic i żebym poszła dalej spać.
-Marco! powiedz o co chodzi.
-Dzwonili ze szpitala, że potrzebna jest krew dla Mario bo dostał krwotoku i to silnego i w dokumentach jest wpisane, że mamy tą samą grupę krwi. i jestem mu to winny.
-jedziesz oddać krew?
-tak.
-jadę z tobą.
-Zu połóż się... trochę się zejdzie bo to sporo krwi więc muszę zostać tam do rana...
-przyjadę rano, i bez sprzeciwów.
-dobrze a teraz śpij perełko. Dobranoc.- pocałował mnie w czoło
-uważaj na siebie i dobranoc. - uśmiechnęłam się słodko po czym na powrót położyłam się i zasnęłam.



                                                    *                             *                              *
od autorki: Witajcie, przepraszam za to że Was tak zaniedbałam z rozdziałami, strasznie mi wstyd ale postaram się do nadrobić. Brak rozdziałów był spowodowany małym brakiem motywacji ale myślę że dam radę nadrobić to wszystko i dodawać rozdziały co 2-3 tygodnie. Więc standardowe pytanie " jak się podoba rozdział?" :3
zostawiajcie komy i motywujcie :3  Pozdrawiam /Patty :3

2 komentarze:

  1. O Boże... Mam nadzieję, że Mario to przeżyje. Szkoda, że ze sobą zerwali, ale myślę, że jeszcze się zejdom. Miło ze strony Marco, że chce oddać krew dla Götze, ale w końcu są... byli przyjaciółmi.
    Rozdział BARDZO mi się podoba. Oby więcej takich. <3
    Nawet nie wiesz jak cieszę się, że wreszcie dodałaś rozdział (miałam to napisać na samym początku komentarza, ale koniec rozdziału pokrzyżował mi plany)
    I pisz dalej kochana, bo masz dla kogo. Mogę cię zapewnić, że każdy twój rozdział czytam, nawet kiedy nie komentuję (chociaż staram się to regularnie robić).
    Z niecierpliwością czekam na nexta, pozdrawiam i weny życze;***
    P.S. Przepraszam za błędy, ale komentuję z telefonu, w aucie jadąc do gór i to jeszcze z psem, więc komfortu nie ma XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz na:
      http://oszukany-przez-zycie.blogspot.com/2015/08/liebster-award.html
      Pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń