3:10 a ja już na nogach? To poświęcenie dla naszego wyjazdu, już mnie męczy, mam nadzieję że to już koniec poświęceń bo czuję się jak jakieś zombie.
Poszłam zaparzyć sobie mocną kawę i usiadłam przy kuchennym blacie, popijając co jakiś czas kofeinowy napój.
-o już wstałeś?- zauważyłam zaspanego Mario, który schodził po schodach.
-tak, i czuję że umarłem...- powiedział zaspany przeczesując włosy dłonią i ziewając, podeszłam do niego i go pocałowałam- i w tym momencie wróciłem do życia- powiedział uśmiechając się i obejmując mnie.
-kawa?
-ooo tak! byle czarna, mój osobisty aniele.- uśmiechnął się łobuzersko
-czarna? tak bardzo jak twoja dusza? i jaki tam ze mnie anioł.- zaśmiałam się i podałam mu kawę.
-no bez przesady kochanie z tą duszą- zaśmiał się- taki wiesz.. piękny anioł.- posłałam mu uroczy uśmiech i poszłam się ubrać. Założyłam najwygodniejsze ciuchy ze względu na dość długi lot.
- Mario za 10 minut musimy wyjść!- pośpieszyłam mojego ukochanego i zaczęłam sprawdzać czy wszystko w domu stoi bezpiecznie na swoim miejscu.
-okay, już jestem gotowy- poinformował mnie, gdy już zszedł i stanął tuż obok mnie
-dresy?-zapytałam ze zdziwioną miną
-a ty kochanie?- wskazał na moje ubranie, a ja się uśmiechnęłam.-to co, jedziemy?
-tak!
Po 40 minutach byliśmy na lotnisku, zaraz po wzięciu bagaży ruszyliśmy na odprawę.
-No to teraz przed nami długi lot.- Mario rozsiadł się na swoim miejscu.
-nie lubię latać..- skrzywiłam się, a Mario przytulił mnie i pocałował w czoło
-masz mnie, nie musisz się bać.
-wiem, Mario.- spojrzałam na niego i obdarowałam go ciepłym uśmiechem, który odwzajemnił.
-Ty, ja i czas tylko dla nas, aż się rozmarzyłem.
-nie przesadzaj.- zaśmiałam się i złożyłam nieśmiały pocałunek na jego ustach, a później ziewnęłam.
-życzyć ci dobranoc?
-chyba tak, dobrze mi zrobi jak się prześpię.
-to dobranoc, a ja poczytam.- wyjął ze swojej podręcznej torby jakąś książkę i zagłębił się w lekturze. Ja położyłam głowę na jego ramieniu i zasnęłam. Miałam dziwny lecz przyjemny sen, śniło mi się że ja i Mario stoimy przed dużym zniszczonym budynkiem, było ciemno ale dało się zauważyć napis-" "szpital psychiatryczny". Budynek od dawna stał pusty, ale moją uwagę przykuło światło, które było widać z zewnątrz. Pociągnęłam Mario za sobą i weszłam do środka, podążyłam do pokoju w którym świeciło się światło, co jakiś czas po ciemku potykałam się o gruz, stare przedmioty i tego typu rzeczy. Dotarłam do jasnego, oświetlonego pokoju, był wysprzątany, na podłodze leżał czerwony dywan a na dywanie były poustawiane świeczki.
- wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy naszego ślubu kochanie.-Mario wręczył mi prezent.
-ślubu?- powtórzyłam ostrożnie.
-tak.- Mario wyszedł i za chwilę wrócił z winem i kieliszkami."
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Mario, który nadal był pogrążony w lekturze, spojrzałam na zegarek, znajdujący się na jego nadgarstku , była 9:50. Sen wydawał mi się taki krótki a jednak minęło sporo czasu odkąd zasnęłam. Oznacza to jednak, że za niedługo powinniśmy lądować w Warszawie. Siedziałam zapatrzona w okno, rozmyślałam nad tym dziwnym snem, nie wiem co oznaczył, nie wiem czy w ogóle coś oznaczał... Chociaż wizja wspólnego życia z Mario i ślub z nim, bardzo mi się podobała, oczami wyobraźni widziałam nasze poranki, ja z małym chłopczykiem o ciemno-miodowych włosach i dużych brązowych oczkach szykuję mojemu ukochanemu kawę, podczas gdy on zbiera rzeczy na swój trening, je z nami śniadanie i wychodzi na stadion całując w czoło naszego synka i składając delikatny pocałunek na moich ustach, jeszcze zanim wsiądzie do samochodu mówi mi że wróci koło 15:00. Na ten obraz przyszłości na moich ustach pojawił się promienny uśmiech, który nie uszedł uwadze Mario.
-co się śmiejesz pszczółko?- uśmiechnął się łobuzersko
-miałam fajną wizję naszej przyszłości.- zaśmiałam się
-jaką?
-byliśmy szczęśliwi...-powiedziałam tajemniczo
-a teraz nie jesteśmy?- pocałował mnie czule
-jesteśmy.- zgodziłam się z nim, po czym usłyszeliśmy komunikat że lądujemy. Byłam bardzo podekscytowana, ale nadal zastanawiałam się czy razem z Mario powinniśmy odwiedzić moich rodziców i powiedzieć im o nas, czy może przedstawić Mario moim rodzicom dopiero na wigilii, serce podpowiadało coś innego a rozum coś innego. Stwierdziłam, że zapytam o zdanie mojego ukochanego, ale on stwierdził że możemy ich odwiedzić od razu, gdy tylko zostawimy nasze bagaże w hotelu.
Równo o 10:30 staliśmy już przed Warszawskim lotniskiem i czekaliśmy na zamówioną taksówkę. W środku dość szybko i sprawnie podałam kierowcy adres hotelu i ruszyliśmy. Mario przez całą drogę do hotelu trzymał moją dłoń i mnie przytulał, dopiero gdy podeszliśmy do lady recepcyjnej puścił moją dłoń, ale nadal był nieco onieśmielony gdyż większość spojrzeń w hotelowym lobby było skierowanych na mojego ukochanego. Po podpisaniu odpowiednich dokumentów otrzymaliśmy klucz do naszego pokoju, w końcu po paru minutach byliśmy już w środku.
-To była długa podróż..- jęknęłam opadając na łóżko i przymykając oczy
-nie było tak źle.- położył się obok mnie i przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i nasłuchiwałam rytmicznego bicia jego serca. Mario zaś bawił się moimi włosami nawijając je sobie na palce.- nie mieliśmy iść do twoich rodziców?- zaproponował to co ja chciałam odwieść w czasie.
-idę się wykąpać.- spojrzałam na niego, delikatnie się uśmiechnęłam a on spojrzał mi w oczy i wiedział, że coś jest nie tak.
-co się stało? nie chcesz do nich iść?
-chcę, ale boję się że nie zaakceptują tego związku...
-nie martw się, nie dowiemy się dopóki nie spróbujemy.- uśmiechnął się zachęcająco- chyba że naprawdę nie chcesz, wtedy pójdziemy razem na kolację do jakiejś restauracji.-spojrzał na mnie pytająco.
-nie, pójdziemy dzisiaj do nich tylko daj mi chwilę chciałabym się odświeżyć- wymusiłam na swojej twarzy uśmiech, odwróciłam się żeby odejść, ale Mario złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie, spojrzał w oczy i z uśmiechem powiedział:
-kocham cię i już zawsze będę cię kochał.- po tych słowach pocałował mnie i puścił, a ja zarumieniłam się i podążyłam do łazienki. Wzięłam dość szybki prysznic, wyprostowałam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam się, po czym wyszliśmy. Dom moich rodziców znajdował się jakieś 40 minut spacerem od naszego hotelu, dlatego postanowiliśmy iść pieszo.
W końcu po 40 minutach stanęliśmy przed drzwiami domu, spojrzałam na lekko poddenerwowanego Mario, ścisnęłam jego rękę i zadzwoniłam. Moje serce wybijało swój maksymalny rytm a moje kolana drżały, co nie uszło uwadze mojego ukochanego.
-spokojnie kochanie..- szepnął do mojego ucha po czym pocałował moją skroń co dodało mi odwagi. Po kilku sekundach otworzyły się drzwi a za nimi stanęła moja mama lustrując mnie i Mario wzrokiem, chwilę później podszedł mój tata a jego oczy jakby uwolniły setki iskrzących gwiazdek na widok Mario. Teraz odetchnęłam bo wiedziałam, że tata już zaakceptował Mario, ale została jeszcze mama.
-dzień dobry, Mario Götze.- powiedział uprzejmie przerywając ciszę, szarmancko ucałował dłoń mojej rodzicielki, czym zaskarbił sobie jej szacunek, z tatą wymienił uścisk dłoni. Teraz kiedy wszyscy mniej więc się już znali, weszliśmy do środka, ja nadal byłam blisko Mario, nadal trzymałam jego dłoń, co chyba nie do końca przypadło do gustu mamie, bo przy stole usadowiła nas nie obok siebie a na przeciwko, tak żebyśmy nie mogli trzymać się za ręce. Moja pewność siebie wzrosła gdy rodzice z zainteresowaniem i uprzejmością pytali Mario o różne rzeczy, o to jak długo ze sobą jesteśmy, skąd pochodzi, no i najważniejsze pytanie mojego taty: "jakie masz plany wobec mojej córki?". Zdziwiłam się gdy o to zapytał, bo zawsze miałam wrażenie, że jestem dla niego kulą u nogi i że wcale mnie nawet nie zauważa, ale nie tyle zdziwiło mnie pytanie taty co odpowiedź Mario: "już ze sobą mieszkamy, ale kiedy przyjdzie czas na pewno przeniesiemy nasz związek na wyższy poziom, to znaczy w odpowiednim czasie poślubię pańską córkę...". Spojrzałam karcącym wzrokiem na mamę która teatralnie odchrząknęła, miałam nadzieję że tata nie zrozumiał tego że ze sobą mieszkamy, bo prawdopodobnie byłby zły, jednak moja nadzieja na nic się zdała moi rodzice perfekcyjnie i płynnie mówili po niemiecku tak samo jak ja i reszta naszej rodziny. O dziwo atmosfera była naprawdę przyjemna, było to dla mnie aż zaskakujące bo nie pamiętam momentu kiedy ostatni raz taka atmosfera zawitała w tym domu. Mijały kolejne minuty a Mario coraz bardziej zaskarbiał sobie sympatię moich rodziców, miał coś w sobie, po kilku minutach rozmowy każdy się przy nim rozluźniał i otwierał, nawet moi rodzice zaczęli z nim żartować a na mnie spojrzeli łaskawszym wzrokiem, nie wiem co się stało ale byłam zadowolona z tego można powiedzieć już wieczoru, zbliżała się już 17:00. Obiad z moimi rodzicami wypadł perfekcyjnie, nie mogłam w to uwierzyć ale nawet zbliżyłam się do moich rodziców co było wyczynem, żadnej awantury, pretensji, nic, po prostu miła atmosfera. Dom moich rodziców opuściliśmy o 19:00 w świetnych humorach, zrobiliśmy sobie jeszcze spacer na Warszawską starówkę.
-chodź, pokażę ci moje miejsce..- szepnęłam do niego i złapałam jego dłoń a on zamknął ją w swojej. Poszliśmy na taras skąd było widać Wisłę, Stadion Narodowy, mosty. Lubiłam tam przychodzić w dodatku teraz będąc z Mario czułam jakby czas stanął w miejscu, nic poza nami teraz nie istniało.
Kiedy opuściliśmy już Starówkę, poszliśmy zmęczeni prosto do hotelu, zmyłam makijaż i położyłam się, chwilę później dołączył do mnie Mario, z którym jeszcze długo rozmawialiśmy o nas i naszym związku. Cieszyliśmy się, że mamy siebie... Koło 23:40 odpłynęłam do krainy Morfeusza, zasypiając w ramionach Mario, gdyż jutro czeka nas znowu ciekawy dzień...
* * *
od autorki: W pierwszej kolejności bardzo Was przepraszam za przerwę między rozdziałami, brakowało mi i czasu i weny ( 37 już zaczęłam pisać więc pojawi się w piątek lub w sobotę) no i mam nadzieję że ten rozdział się spodoba, gdyż pisałam go 2 razy bo nie mogłam zdecydować się na pewne sceny. A ogólnie jestem z niego w miarę zadowolona. Pozdrawiam /Patty :3
Rozdział jak zawsze świetny, genialny, cudowny :) Strasznie się cieszę, że są razem. I teraz rodzice Zuzy zaakceptowali Mario. Skacze z radości. Coś mi się wydaje, że w najbliższym czasie Götze oswiatczy się Zuz. Nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńProszę dodaj szybciutko następny rozdział. Proose ❤❤❤❤