piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 31

      To już miesiąc odkąd pogodziłam się z Mario, z tej okazji postanowiliśmy wyjechać gdzieś razem. Tylko we dwoje. Pomyśleliśmy, że skoro dużymi krokami zbliża się zima to najbardziej odpowiednim miejscem będzie Polska. Wyjeżdżamy dokładnie za tydzień, kiedy runda jesienna dobiegnie końca. Już nie mogę doczekać się tych 3 dni, które spędzimy w Warszawie, ale póki co musiałam wstać bo ktoś dobijał się do drzwi. Zeszłam niechętnie na dół, żeby otworzyć. Za drzwiami stała kobieta, bardzo elegancka, choć starsza. Widać, że była tak samo zaskoczona moją obecnością, jak ja jej.
-dzień dobry. Jestem mamą Mario...- przedstawiła się po chwili niezręcznej ciszy
-dzień dobry, ja jestem dziewczyną Mario, zapraszam- również się przedstawiłam i wpuściłam do środka.- może coś do picia?- postanowiłam przerwać tą nieznośną ciszę
-nie dziękuję. Kiedy Mario będzie w domu?- mówiła lodowatym tonem
-powinien zaraz być.- nie rozumiałam dlaczego od samego początku mnie tak traktuje, rozumiem że dopiero się poznałyśmy i raczej nie będzie mi się rzucać na szyję, ale przyjemniejszy ton by w zupełności wystarczył, a ona traktowała mnie jak kogoś z marginesu społecznego choć wcale się do niego nie zaliczałam. Siedziałyśmy w salonie w ciszy, gdyż każdy temat rozpoczęty przeze mnie kończył się zdawkową odpowiedzią mamy Mario, dlatego nie widziałam sensu w dalszych próbach ocieplenia relacji. Nagle usłyszałam jak otwierają się drzwi, kamień spadł mi z serca, kiedy usłyszałam głos Mario:
-kochanie, jestem już!- poderwałam się z kanapy, podeszłam i przytuliłam się do niego, Mario pocałował mnie w czubek głowy i zwrócił się do mnie:
-coś się stało?
-nie. Masz gościa...- Mario spojrzał na mnie pytającym wzrokiem i wszedł do salonu.
-o mama.- przywitał się ze swoją rodzicielką, a zastanawiałam się czy mam zostawić ich samych czy zostać.
-ja pójdę do Nuriego... -odezwałam się po krótkiej chwili
-nie, kochanie zostań.
-Mario, twoja mama przyjechała spotkać się z Tobą...- po tych słowach nałożyłam kurtkę i buty i postanowiłam zadzwonić do Marco, z którym w ostatnim czasie rzadko rozmawiałam, choć bardzo za nim tęskniłam...
-halo?- odezwał się po krótkiej chwili
-hej, Marco...
-Zu gwiazdeczko, co tam?- słyszałam radość w jego głosie
-a w sumie dobrze, przyjechała mama Mario i teraz wyszłam na spacer...
-chciałaś powiedzieć przymusowy spacer?
-yhh... tak...
-czekam na ciebie, wpadaj.
-za jakieś 20 minut będę...- po rozłączeniu się z Marco, zadzwoniłam po taxówkę i od razu pojechałam do blondyna. Gdy taksówka wjechała na podjazd Reus'a, blondyn już tam był i zapłacił za mnie, chociaż nalegałam że ja to zrobię, chwilę później siedziałam już w salonie, z którym wiąże różne wspomnienia, miłe, wzruszające, smutne, pogodne i w sumie wiąże je nie tyle co z pomieszczeniem ale z ludźmi, którzy się tu wtedy znajdowali.- wyjeżdżam.
-co?!
-spokojnie na kilka dni z Mario...
-aa... przestraszyłaś mnie- dosiadł się i uśmiechnął- fajnie, że wam się układa...- posmutniał, ale starał się nie pokazywać tego po sobie
-taa... też się cieszę..
-co jest?
-bo nie wiem jak ja mam się z nim związać, skoro jego matka mnie nie trawi...
-jego mamie nigdy nie dogodzisz.. Ona ubóstwiała tylko Ann-Cathrine i nic nie poradzisz... możesz polegać na Mario, bo wiem że zrobi wszystko, żebyś czuła się dobrze w jego rodzinie.
-trochę mi przykro bo nawet nie chciała mnie poznać, a od razu oceniła i miała gdzieś to, że Mario jest teraz szczęśliwy...-w kącikach moich oczu pojawiły się łzy a Marco jak to on, od razu mnie przytulił
-ej, malutka co powiesz na chińczyka?
-co?- podniosłam głowę z jego klatki piersiowej
-chińską kuchnię...- uśmiechnął się pogodnie
-aaa... a wiesz że zjadłabym coś- również obdarowałam go uśmiechem
-to pójdę coś zamówić... widziałaś mój telefon?
-na komodzie.
-dzięki- puścił mi oczko
Kiedy Marco zamawiał nam jedzenie ja szukałam jakiegoś filmu na dvd, ale nie znalazłam żadnego fajnego...
Po około 15 minutach zadzwonił dzwonek do drzwi, byłam pewna że to dostawa z jedzeniem, ale bardzo się pomyliłam... Była to Ann, ale co ona tu robiła?
-ooo ty tutaj? Mario ci nie wystarcza?- spojrzała na mnie z pogardą- Reus!!
-czego od niego chcesz?!
-nie twój interes, a właściwie...nie jednak nie twój.
-Ann?!-spojrzał na nią zdziwiony
-nasza umowa, pamiętasz?- uśmiechnęła się szyderczo
-pamiętam...- smutno jej przytaknął
-jaka umowa, Marco?!-byłam na skraju cierpliwości
-spokojnie, wszystko dla twojego dobra...
-jakoś ciężko mi uwierzyć....
-Marco? możemy już?-spytała zniecierpliwiona, a blondyn skinął tylko głową
-chodź Zu- złapał mnie za rękę i wyprowadził przed dom, nie mogłam pojąć o co tu chodzi...
Nagle Marco mnie pocałował a za naszymi plecami rozbłysły flesze fotoreporterów, po chwili oderwałam się od niego i ze łzami w oczach powiedziałam:
-to jest ta umowa? żeby mnie z nim rozdzielić? Ty? mój przyjaciel? nienawidzę cię!
-przepraszam...- w jego oczach widziałam że sam miał siebie dość, a Ann stała na progu domu i śmiała się, miała wyśmienity humor.
- wiesz co możesz zrobić z tym swoim przepraszam?!! Nie chcę cię znać!- po wypowiedzeniu tych słów, postanowiłam nie zwlekać i udać się do domu.. Po kilkunastu minutach byłam już przed drzwiami domu Mario, delikatnym pchnięciem je otworzyłam a moim oczom ukazał się siedzący w salonie i chowający twarz w dłoniach, Mario.
-Masz mi coś do powiedzenia?- zaczął chłodno, a ja nie wiedziałam co powiedzieć- Kurwa! jak długo?! jak długo robicie ze mnie idiotę i się spotykacie?!!- nigdy nie widziałam go tak złego, byłam przerażona.
-To nie tak...-po dłuższej chwili zaczęłam
- to jak?!
-po co mam ci tłumaczyć skoro i tak nie uwierzysz, nawet nie chcę próbować...- otarłam łzy wierzchem dłoni i poszłam na gór
-poczekaj.- powiedział znacznie spokojniej, spojrzałam na niego pytająco- chyba będzie lepiej jak zarezerwuję ci hotel...- pokiwałam głową i poszłam się spakować, cały ten czas płakałam i nie mogłam się uspokoić, bolało mnie to tak bardzo psychicznie, że nie potrafiłam tego znieść, chciałam coś zrobić ale miałam za mało odwagi by podjąć decyzję o czymkolwiek, spójrzmy prawdzie w oczy jestem tchórzem... nawet nie podjęłam decyzji o zawalczeniu o ten związek...
20 minut później byłam już w drodze do hotelu oddalonego od domu Mario o całe 60 km. Od razu po otrzymaniu klucza udałam się do pokoju, próbowałam nie myśleć o tym co się stało, nie chciałam też dopuścić myśli że to już koniec nas. A co z wyjazdem? chyba nieaktualny, co ja mogę zrobić? czy w ogóle mogę cokolwiek zrobić...Czemu jak wszystko idzie dobrze coś musi się popsuć?!
Dochodziła 04:00 nadal nie mogłam spać, a pod poduszką coś wibrowało, spojrzałam na wyświetlacz to Marco, dzwonił już 40 raz, ale nie miałam zamiaru odbierać. Odłożyłam telefon pod poduszkę i postanowiłam spróbować zasnąć.


                                                  *                        *                        *
od autorki: Kochani, po pierwsze chciałabym złożyć Wam spóźnione życia z Okazji Świąt, wszystkiego najlepszego, dużo uśmiechu, radości, zdrowia, bogatego Mikołaja i wszystkiego co najlepsze! a Teraz już oddaje w Wasze ręce 31 rozdział, Pozdrawiam /Patty :3

2 komentarze:

  1. Świetny ! w końcu po tak długim czasie jakiś rozdział!

    Dodawaj częściej.

    OdpowiedzUsuń
  2. strasznie podoba mi się rozdział. :>
    Czekam na nn .;3

    OdpowiedzUsuń