Zobaczyłam Mario stojącego po drugiej stronie ulicy, rozmawiał przez telefon. Pragnęłam do niego podejść, ale bałam się że jego uczucia do mnie się zmieniły. W końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam:
-Mario, zacznijmy jeszcze wszystko jeszcze raz, kocham cię!- Mario odwrócił się i bez zastanowienia wszedł na jezdnię, nie zauważając nadjeżdżającego samochodu. Usłyszałam pisk opon, dźwięk tłuczonej szyby i wgniatanej blachy. Moje serce na chwilę przestało bić. Po paru sekundach otrząsnęłam się i pobiegłam do Mario, leżał w kałuży krwi, zaczęłam płakać, krzyczałam, żeby kierowca zadzwonił po pomoc. Po 10 minutach karetka przyjechała na miejsce, a ja nadal siedziałam przy Mario i trzymałam jego zimną już dłoń. Łzy strużkami spływały po moich policzkach, gdy lekarze zabierali go do karetki. Ratownicy pozwolili mi jechać razem z nimi i Mario, od razu zajęłam miejsce obok jednego z lekarzy. Przez całą drogę do szpitala trzymałam mojego ukochanego za rękę. Cały czas chodziły mi po głowie myśli że gdyby nie ja bylibyśmy po prostu razem szczęśliwi i jeszcze ten wypadek też przeze mnie...
Kiedy byliśmy już w szpitalu, lekarze od razu zabrali Mario na sale operacyjną. Podczas gdy lekarze robili co mogli ja siedziałam zapłakana na szpitalnym korytarzu i rozmyślałam co by było gdybym mu po prostu wybaczyła wcześniej... Z moich rozważań wyrwał mnie wychodzący z sali lekarz.
- jest pani narzeczoną?- zapytał, a ja bez wahania odpowiedziałam
-tak.
-bardzo mi przykro... robiliśmy co mogliśmy ale obrażenia były zbyt rozległe..
-co?! To nie prawda! Niech pan tam wraca i mu pomaga! Pomocyy!!! - zaczęłam krzyczeć na całe gardło krztusząc się łzami...
-Zu! Zu obudź się!- usłyszałam głos Marco- Zu to tylko zły sen- przytulił mnie do siebie. Otworzyłam oczy i zaczęłam uspokajać oddech, czując jak po moim ciele spływają kropelki potu. Rozglądałam się po ciemnym pomieszczeniu.
-muszę zadzwonić do Mario!- zaczęłam szukać telefonu na szafce nocnej.
-Zu, jest 3:00 nad ranem on śpi...
-ale..
-Zu śliczna, idziemy spać, to był tylko sen. Chcesz o nim pogadać?
-nie.- nadal nie mogłam się uspokoić, Marco jeszcze kilka razy zapytał czy wszystko w porządku i poszedł dalej spać. Ja natomiast nie mogłam zasnąć przekręcając się z boku na bok. Stwierdzając, że pewnie i tak nie zasnę tej nocy, poszłam usiąść przy kuchennym stole. Między palcami obracałam telefon zastanawiając się czy powinnam zadzwonić do Mario. W końcu postanowiłam zadzwonić. 1 sygnał... 2... 3... juz chciałam się rozłączyć kiedy w końcu usłyszałam zaspany głos monachijskiego pomocnika. Od razu zeszło ze mnie całe ciśnienie, gdy tylko usłyszałam jego głos, którego tak bardzo mi brakowało w tej chwili.
-yy hej...
-Zu?!- usłyszałam że się rozbudził
-no bo... przepraszam nie powinnam dzwonić...
-być może... ale kocham Cię i tęsknie bardzo..
-dobranoc...
"jestem idiotką, mogłam mu powiedzieć że też go kocham i że mocno tęsknię." ta myśl chodziła po mojej głowie... Po rozmowie z Mario miałam nadzieję że odezwie się rano jak już wstanie, ale moje oczekiwanie na nic się zdało... mijała 10:00, 13:00, 15:00 i nic. W końcu telefon, który przez cały dzień milczał odezwał się około 19:00, ale nie było to Mario, było to Nuri, który organizował imprezę dziś wieczorem na którą razem z Marco byliśmy zaproszeni.W prawdzie nie miałam na nią ochoty, ale też nie chciałam siedzieć sama w domu, dlatego zgodziłam się na nią pójść.
O 21:00 siedzieliśmy już w domu Nuriego, ja popijałam drinka jednego za drugim, w końcu postanowiłam iść się przewietrzyć, wyszłam przed dom omijając lekko pijanych znajomych. To co zobaczyłam przed sobą zmroziło krew w moich żyłach... Po drugiej stronie stał rozmawiający przez telefon Mario, od razu przed oczami stanął mi obraz z mojego snu. Obudź się no obudź powtarzałam w myślach ale to już nie był sen... nie wiedziałam co robić, zawołać? powiedzieć o śnie? podejść do niego? rozum nie podpowiadał nic normalnego. Nagle Mario odwrócił się i zobaczył, że stoję po drugiej stronie, od razu wkroczył na jezdnię.
-NIE! ZOSTAŃ TAM!- darłam się ze łzami w oczach a Mario cofnął się zdezorientowany na chodnik.
-Zu co jest?- pytał nie rozumiejąc sytuacji.
-poczekaj!- w chwili w której to powiedziałam, minął nas mknący samochód później od razu pobiegłam do niego i wtuliłam się w jego tors.
-skąd wiedziałaś że przejedzie samochód?
-opowiem Ci ale nie tutaj...- Mario objął mnie i poprowadził do swojego samochodu, powiedział że jedziemy do niego gdyż jestem zbyt roztrzęsiona. W drodze opowiedziałam mu o śnie, był w wyraźnym szoku ale wierzył mi.
-Kakao czy herbata?- zapytał stojąc w kuchni
- a możesz być ty?- widziałam na jego twarzy promienny uśmiech
-mogę.. już na całe życie...- po tych słowach podszedł i mnie czule pocałował.
- Mario?
-tak?
-jestem padnięta, chce spać... -pożaliłam mu się
- to chodź..- wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, zasnęłam szczęśliwa w jego objęciach, pierwszy raz od rozstania...
* * *
od autorki: przepraszam Was za tak długą przerwę w rozdziałach ale nawał nauki dał o sobie znać. 2.12 minął rok odkąd założyłam bloga! z okazji tego że niektórzy są ze mną od początku czyli od roku, a niektórzy stopniowo dołączają życzę WSZYSTKIM czytającym radości z czytania a sobie życzę weny żeby częściej dodawać rozdziały dla WAS! pozdrawiam /Patty :3
cudownie piszesz 3 godziny temu znalazłam twój blok i czuje takie nie dosyt. Dodawaj częściej rozdziały bo fajnie piszesz.
OdpowiedzUsuńa rozdział był mega czekam na dalsze !
Kocham ten rozdział. Zu i Mario ❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńPrzesttraszyłam się czytając początek. Dobrze, że był to tylko sen :) Dzięki niemu Zu uratowała Mario !! Uwielbiam jak o nich piszesz. Ubielbiam twój styl pisania.
Chcę więcej i więcej. Ploooose dodaj następny rozdział :)
Wciągnęłam sie na maksa <3
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy komentarz na twoim blogu, ale czytam gi już od jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, tak jak i cały blog.
Zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam, ale mam co do niego wielki plany:
http://zawsze-i-nazawsze.blogspot.com/