środa, 12 listopada 2014

Rozdział 28

        Miały być to najlepsze wakacje w moim życiu, a stały się koszmarem. Nareszcie jeszcze kilka godzin i wylatujemy do domu, do Niemiec. Godzina 14:00 wszyscy zaczęli pakować swoje rzeczy, a ja nie miałam na nic ochoty leżałam w łóżku i wpatrywałam się w krzątającego się po pokoju Mario, który pakował nasze rzeczy.
-kochanie co Ci jest?- zapytał zmartwiony i dotknął mojego czoła w celu sprawdzenia czy nie mam gorączki.
-nic- odpowiedziałam, wstałam z łóżka i pokierowałam się w stronę łazienki.
-Zu! no proszę... tracę zmysły, kiedy nie wiem co ci jest.- mówił przejętym tonem
-wszystko gra...- odwróciłam się i pierwszy raz od dwóch dni spojrzałam mu w oczy, były pełne troski, strachu i bólu. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, który odwzajemnił, chociaż jego pocałunek był bardziej śmiały, był namiętny. W jednej chwili wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka nadal całując, w tych kilka sekund zawładnęło nami ogromne pożądanie. Mario zdjął swoją koszulkę a chwilę potem i moja wylądowała u stóp łóżka, po chwili oboje zostaliśmy bez żadnych ubrań. W takich sytuacjach jak ta już nic więcej się nie liczyło tylko my i nasze ciała, które doskonale ze sobą współpracowały. Po wszystkim położyłam głowę na klatce piersiowej Mario i nasłuchiwałam jak bije jego serce.
-kochanie?- odezwał się Mario a ja podniosłam głowę- jesteś najlepsza- pocałował mnie w czubek głowy i się uśmiechnął
-taa...- spuściłam wzrok
-ej, halo co jest?- znowu w jego oczach zagościła troska.
- jestem najgorszą dziewczyną jaką mogłeś sobie wybrać...- czułam "gulę" w gardle, która ze słowa na słowo rosła. Chciałam powiedzieć Mario o sytuacji z Marco, ale nie mogłam... nie umiałam...
- przestań! dobrze wiesz że kocham twoje wady i zalety. Jestem po to żeby kochać cię taką jaka jesteś a nie kogoś kim nie jesteś.- przytulił mnie do siebie. Nie zasługiwałam na niego i jestem tego pewna. Traktował mnie jak księżniczkę natomiast ja zachowywałam się jak... ehh nie ważne.
        Powoli zbliżała się 16:00 więc mieliśmy jeszcze godzinę do odlotu, zebraliśmy się na lotnisko. Przez całą drogę z hotelu na lotnisko czułam na sobie wzrok Reusa, czułam się dziwnie, ale skupiałam się na rozmowach z przyjaciółmi.
-pokłóciliście się? - zapytał Mario patrząc na mnie i na Marco
-co? nie wszystko między nami okay.- wymusiłam uśmiech i przytuliłam Reusa, który był lekko zdziwiony ale jego serce znacznie przyspieszyło, a moje co tu dużo mówić moje serce również zaczęło swój własny maraton. Marco spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym wszystko, on też czuł że moje serce znacznie przyspieszyło.
-Zu, pójdziesz ze mną do kiosku?-zapytał Nuri, który był moim wybawieniem w tej sytuacji
-oczywko, że tak- uśmiechnęłam się i ruszyłam za Nurim
-Zu co ty wyprawiasz?- zapytał wyprowadzony z równowagi Nuri
-nie wiem...- posmutniałam
-nie ważne, ale Zu słońce ogarnij się!
-przestań mi mówić co mam robić! nie jesteś moim ojcem!- naskoczyłam na Nuriego lodowatym tonem i wróciłam do przyjaciół, którzy powoli udawali się już na odprawę.
- o już jesteś!- przytulił mnie Mario - a gdzie Sahin?
-zaraz przyjdzie...
- jutro o 20:00 impreza idealnie trafimy bo o 5:00 będziemy w Dortmundzie, prześpimy się i zregenerujemy siły i lecimy wszyscy do mojego kumpla na imprezę!- Mario cały promieniał, imprezy to jego żywioł. - pójdziesz ze mną prawda?
-oczywiście!- odpowiedziałam a  on zatopił swoje usta w moich. O 16:45 siedzieliśmy już na swoich miejscach i czekaliśmy na start samolotu.
       "Chcemy poinformować, że znajdujemy się już na lotnisku w Dortmundzie" zabrzmiał kobiecy głos w głośnikach. Szybko odpięłam pasy i obudziłam śpiących przyjaciół. Sama nie spałam przez cały lot myśląc o Marco i Mario i nie wiem do jakiego punktu te myśli mnie doprowadziły...
- to widzimy się na imprezie u Philipa!- powiedział Mario i wszyscy wsiedliśmy do samochodów, mi i Mario droga minęła na rozmowach i śmianiu się. O dziwo nie byłam ani zmęczona a i humor mi dopisywał. W domu byliśmy o 6:30, ja poszłam się położyć a Mario krzątał się po domu narzekając że nie może spać.
- kochanie już 18:00- obudził mnie Mario
-boże aż tyle spałam?!
-spokojnie... leć szykuj się.- wstałam i podeszłam do szafy w poszukiwaniu czegoś fajnego.
Po 10 minutach miałam już ubranie na sobie . Poszłam do kuchni coś zjeść, ale wmurowało mnie w kuchni siedział sobie Marco z uśmiechem.
-ślicznie wyglądasz- skomplementował mnie.
-dzięki- rzuciłam i podeszłam do lodówki
- to co zbieramy się przed nami długa droga...- zapytał Mario wchodząc do kuchni.
-tak- powiedzieliśmy w tym samym momencie razem z Marco i uśmiechnęliśmy się do siebie.
         Stanęliśmy przed drzwiami wielkiego domu, który znajdował się kilkanaście kilometrów od Dortmundu, zapukaliśmy i otworzył nam gospodarz. Było kilkanaście minut po 20:00, byli już wszyscy w tłumie udało mi się wypatrzeć Anię i Cathy, od razu do nich poszłam. Muzyka grała, ludzi było pełno jednym słowem wszyscy świetnie się bawili. Dziewczyny wyciągnęły mnie na parkiet i tańczyłyśmy do jakiejś szybkiej piosenki, zaczęło robić mi się gorąco, więc przeprosiłam Anię i Cathy i wyszłam na taras, gdzie ugięły się pode mną nogi, nie byłam w stanie się ruszyć ani nic powiedzieć, zobaczyłam Mario, który całował swoją byłą a mianowicie Ann-Cathrine. Do oczu napłynęły mi łzy...
-miłego wieczoru..- wypowiedziałam i z płaczem wybiegłam do ogromnego ogrodu, Mario wstał, żeby za mną pobiec ale byłam szybsza. Usiadłam na ławce pod dużą wierzbą, rozpłakałam się i nie potrafiłam się uspokoić. Z domu było słychać balladę, która jeszcze bardziej mnie przybijała.
-w porządku?- usłyszałam znajomy głos, ale nie widziałam nikogo przez to że było mega ciemno.
-jak to się dzieje, że zawsze jesteś przy mnie gdy świat mi się wali?- powiedziałam zapłakana, a blondyn usiadł obok.
-tak jakoś wychodzi...poza tym Mario powiedział mi...o..
-kochałam go.. Marco tak cholernie się teraz czuje- powiedziałam i wtuliłam się w blondyna- przepraszam za wszystko co powiedziałam w Grecji.
-ja też przepraszam... bardzo mi ciebie brakowało, naszego normalnego kontaktu. - po głosie stwierdziłam że się wzruszył. Siedziałam wtulona w Marco i trzęsłam się z emocji, teraz nie było dla mnie ważne, że jeszcze 2 dni temu miałam ochotę zatłuc Reusa, najważniejsze że teraz mogłam na niego liczyć, bez niego byłabym w stanie zrobić wszystko...
-odwiozę cię, chodź..- wziął mnie za rękę
-ale... nie chce wracać do domu Mario...
-przenocujesz u mnie...- powiedział ciepłym tonem, a ja nie wahając się ani chwili ruszyłam za blondynem, wyszliśmy ogrodową furtką, nikt nas nie zauważył. Wzięliśmy taxówkę i pojechaliśmy do niego. Marco pokazał mi mój pokój i zostawił mnie samą. Po 10 minutach wrócił i dał mi swoją klubową koszulkę z numerem 11 i swoim nazwiskiem. Przebrałam się w nią i zeszłam do salonu.
- do twarzy Ci w moim nazwisku- uśmiechnął się a ja się speszyłam
-możliwe...-odpowiedziałam po chwili, Marco podniósł się z kanapy i usiadł przy pianinie.- grasz?-byłam zaskoczona.
-tak wyszło.. zaśpiewasz ze mną?- podał mi tekst.
-chętnie...- zaczęliśmy śpiewać . Po zakończeniu piosenki podeszłam do Marco i przytuliłam go - dziękuję że jesteś...- dałam mu buziaka w policzek. Po chwili zaczął dzwonić mój telefon, to Mario...
-halo?- powiedziałam pewnym tonem
-kochanie, co się z tobą dzieje gdzie jesteś?
-nie powinno Cię to obchodzić, pozdrów Ann..
-ale... to ona całowała mnie..- jego głos był pełen bólu i smutku, wydawał się mówić prawdę.
-muszę kończyć, cześć.- rozłączyłam się
-jak słowo daję skopię mu dupę!- zezłościł się Marco- ile razy powtarzałem mu "masz ją traktować jak księżniczkę"! Pojadę z nim pogadać.
-nie!-złapałam go za ręke-zostań...
-okay, zostanę ale Ty już się połóż-wziął mnie za rękę i zaprowadził do mojego pokoju, poprosiłam go żeby został dopóki nie zasnę...
                 *              *              *
Od autorki: Oto jest 28 rozdział, w którym trochę namieszałam ale apeluję o spokój... Myślę, że wszyscy będziemy zadowoleni jeśli chodzi o serduszko Zu.  pozdrawiam /Patty :3

4 komentarze:

  1. Rozdział cudowny :) Szkoda ,że tak wyszło :( Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni.
    Co do zachowania Marco to... Nie wiem co napisać :( Jest opiekuńczy, ale wiadomo dlaczego. Po prostu zachował się bardzo ... znowu brakuje mi słów. Nie wiem czy dobrym odpowiednikiem tego bedzie, że zachował się w pożądku ??
    Chyba po mały do blondyna dociera, że Zu może być jego przyjaciółka... Chyba....Mam taką cicha nadzieję.

    Przepraszam, że komentując jest strannicza , ale inaczej nie potrawie. Lubię Marco i Mario, ale maleńka, ale to maleńka cząsteczka mnie woli Mario. Choć wiem, że lepiej by było, żeby to był Marco.. No, ale cóż ....

    Dodaj szybciutko nastepny rozdział. Prooose ( maślane oczka )

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej tak słodko znów z Reusem na czele
    skojarzyło mi się ♥
    - Okay?
    - Okay.

    W przeciwieństwie do koleżanki wyżej mam cichą nadzieję , że księciem Zuz zostanie blondynek z cudownym dołeczkiem zwanym Woodym / Olli

    OdpowiedzUsuń
  3. Zu zaczyna mnie wkurzać niech wybierze a nie bawi się nimi ;/
    Rozdział boski ;**! Ola

    OdpowiedzUsuń