Obudziły mnie głosy rozmawiających Marco i Mario dochodzące z holu. Zaniepokoiłam się, mając w pamięci epizod z wczoraj, dlatego od razu wstałam i wyjrzałam za pokojowe drzwi.
-hej...-powiedziałam niepewnie, spoglądając nerwowo na Marco.
-cześć słoneczko-powiedział Mario i wyciągnął ku mnie rękę, chwyciłam ją a on delikatnie przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował. Poczułam że atmosfera jest dość spokojna dlatego wiedziałam, że Marco nic nie powiedział mojemu ukochanemu.
- czemu rozmawiacie tu?- zaciekawiłam się
-a jakoś tak...- odpowiedział Marco
-coś kręcisz...-zauważyłam.
-nie..-uśmiechnął się nerwowo
-Marco sprowadził sobie panienke.-wytlumaczył mój ukochany, a ja poczułam się dość niezręcznie, poczułam się zawiedziona i smutna.
-sory, jestem głodna... Ide się ubrać i ide na śniadanie. - powiedziałam po czym wróciłam do pokoju. Weszłam do łazienki i wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Sama nie wiem dlaczego. Kochałam Mario, a Marco nie powinien mnie obchodzić. No właśnie nie powinien, ale jednak obchodził. Po kilku minutach pozbierałam się, umalowałam, ubrałam i poszłam zjeść śniadanie nie czekając na nikogo. Usiadłam przy najbardziej oddalonym stoliku w kącie sali. Nie skupiałam się na niczym, dłubałam tylko coś w talerzu, ponieważ i tak nie byłam głodna, chciałam się tylko stamtąd wyrwać... Po chwili usłyszałam niepewny głos:
-mogę?- przeniosłam wzrok z talerza na bladą, blondwłosą postać, obok stolika stał Marco. Odpowiedziałam na jego pytanie obojętnym wzruszeniem ramionami a on wziął to za zgode. Usiadł na przeciwko mnie i badawczo mi się przyglądał. W końcu zebrał się i zaczął-ej to nie tak jak myślisz...Zu..bo ona...
-nie musisz mi się tłumaczyć... Nie obchodzi mnie to.-przerwałam mu, wstałam i chciałam odejść, ale blondyn nie nie miał zamiaru odpuścić tak łatwo. Złapał mnie delikatnie, tak jakbym była z najbardziej kruchego materiału, za nadgarstek i mnie zatrzymał.
-zostaw mnie.-powiedziałam, czując że łzy cisną mi się do oczu.
-Zu...daj mi wyjaśnić...
-zostaw...- powiedziałam łamiącym się głosem, uścisk Marco z delikatnego zrobił się prawie nie wyczuwalny. Uwolniłam całkowicie ręke z jego uścisku i odeszłam ze łzami w oczach. Skierowałam swoje kroki na molo, które zazwyczaj stoi puste, gdyż nikt nie zapędza się na skraj plaży. Usiadłam na samym krańcu molo i wpatrywałam się w krystalicznie czyste morze, które pod wpływem delikatnego wiatru pięknie falowało. Zastanawiałam się dlaczego osoby najbliższe naszym sercom najbardziej nas ranią, nie chce teraz mówić, że Marco jest wszystkiemu winny bo wina leży też po mojej stronie i mam tego świadomość, ale oboje się zagubiliśmy i nie umiemy ogarnąć tej sytuacji. Najgorsze jest to, że jeśli Mario się dowie to go zrani a tego nie chcę, bo za bardzo go kocham. Tak, być może z innej perspektywy ta sytuacja wygląda tak jakbym była zimną wyrachowaną suką, ale wcale taka nie jestem. Boli mnie ta cała sytuacja, bo kiedy człowiek nie wie co czuje to go niszczy ponieważ za wszelką cenę próbuje się dowiedzieć dla kogo byłby idealny i zmienia się w tak niewyobrażalny sposób, że trudno go poznać, tracąc po drodze najważniejsze dla siebie osoby. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk kroków, ale nie odwracałam się, dopiero gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu podniosłam wzrok i zobaczyłam Nuriego. Szybko otarłam łzy wierzchem dłoni i zapytałam:
-jak mnie znalazłeś?
-wiem jakie miejsca lubisz...Dlaczego płaczesz?
-nie płacze... To przez wiatr..
-no jasne a ja jestem piłkarzem Barcelony...chodzi o Marco i tą dziunie?
-skąd.. Skąd wiesz?
-znam cię, czytam w tobie jak w otwartej księdze...lubisz go, co?
-yhym... Ale nie wiem dlaczego przyprowadził sobie kogoś na jedną noc... On taki nie jest.
- może daj mu coś wyjaśnić? Tylko jeśli kochasz Mario to nie baw się Marco, ale jeśli kochasz Marco nie zabawiaj się Mario... - po tych słowach wstał i odszedł, zostawiając mnie ze swoimi ostatnimi słowami. Dawały mi do myślenia. Dochodziła 18:00, siedzę tu od rana, ale wcale mi to nie przeszkadzało, lubiłam od czasu do czasu zostać sama ze swoimi myślami. Teraz promienie zachodzącego słońca otulały delikatnie moją twarz. Poczułam wibrację telefonu, bez dłuższego myślenia odebrałam.
-kochanie, kurczę gdzie ty skarbie jesteś martwię się o ciebie, co się dzieje, gdzie jesteś?- mówił zdenerwowany, i właśnie w tym momencie wróciłam do rzeczywistości...
-ehh... siedzę na molo..
-sama?!
-yhy..
-idę już do ciebie.
-nie, ja już wracam do hotelu, źle się czuję...
-może wyjdę po ciebie?
-nie trzeba.- po moich ostatnich słowach, rozłączyłam się i ruszyłam w kierunku hotelu. Szłam piaszczystą plażą i rozmyślałam nad tym co ja chcę osiągnąć. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dość szokujący obrazek, Marco siedział na krańcu plaży z jakąś brunetką, domyśliłam się że to właśnie nieznajoma, która spała u Marco. Do oczu napłynęły mi łzy, kiedy miałam już przechodzić obok nich przyspieszyłam kroku, ale to było na nic...Marco podniósł się i poprosił o kilka chwil, spojrzałam mu w oczy i powiedziałam jedno, proste słowo, które zabolało Marco tak samo jak mnie:
-nie chcę mieć z tobą nic wspólnego...- blondynowi zaszkliły się oczy, a po chwili zwrócił się do brunetki:
-Sara, przepraszam... muszę iść zadzwonię do ciebie.- dziewczyna skinęła głową i oddaliła się.- możemy normalnie pogadać?!- zapytał ze złością
-a mamy o czym? Podobno mnie kochasz... ciekawe...jak noc z Sarą?- zapytałam złośliwie
-mówiłem, że to nie tak..
- szczerze? mam tego dość! nie zamierzam grać w twoje gierki, kiedyś byłeś inny...- wykrzyczałam ze łzami w oczach i postanowiłam odejść, ale na mojej talii poczułam dłonie, odwróciłam się i z oczami pełnymi łez powiedziałam:
-przestań, nie rozumiesz że to mnie rani!- próbowałam zdjąć jego ręce z talii, ale on chyba nie miał zamiaru mnie puścić..
-chcę wiedzieć tylko jedno... kochasz mnie choć w minimalnym stopniu?- zapytał ze smutną miną
-tak...- szepnęłam i zaczęłam biec w stronę hotelu. Po kilkunastu minutach znalazłam się w hotelowym lobby, gdzie siedzieli Mario, Nuri, Mats i Ania. Kiedy tylko weszłam do hotelu z rozmazanym makijażem od razu znaleźli się obok mnie pytając co się stało... wytłumaczyłam się "telefonem od rodziców", Ania patrzyła na mnie a w jej oczach było widać, że wie co się ze mną dzieje.
- może się położysz kochanie..- Mario był taki opiekuńczy, że czułam się coraz bardziej podle...
-chętnie..- wziął mnie za rękę i oboje poszliśmy do pokoju, od razu po wejściu przebrałam się i udałam, że już idę spać by uniknąć dalszej konwersacji z Mario... Nigdy w życiu nie czułam się tak podle...
* * *
od autorki: Hejcio! Kochani zaczynamy długi weekend, a co za tym idzie prawdopodobnie pojawią się w tym czasie dwa rozdziały. Rozdział dzisiejszy dedykuję wszystkim czytającym mojego bloga, oraz komentującym którym z całego serducha dziękuję za wszystkie miłe słowa. (naprawdę motywują do pisania) trzymajcie się cieplutko :3 pozdrawiam /Patty :3
Taka smutna sytuacja , sama byłam w takiej tylko to ja byłam tą drugą więc to nie jest przyjemne szkoda Mario , ale Zuz musi być z Reusem innej opcji nie ma , Tak słodko opisane są ich momenty , że mogłabym czytać i czytać : D
OdpowiedzUsuńBuziaki / Olli
Rozdział świetny. Nie wie co się dzieje z Zuza. Teraz to ja nawet płaczę. Marco ją krzywdzi, a Mario jest opiekuńczy. Boże dlaczego miłość jest taka trudna?!?
OdpowiedzUsuńDodaj szybko następny rozdział.
Ps. Sorry za ten komentarz, trochę w nim zagmatfalam. Jeszcze raz przepraszam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń