środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 20

       Przebudziłam się około 11:00, na stoliku obok łóżka leżał wypis. Podparłam się na łokciach i głęboko odetchnęłam. Przez głowę przemknęła mi myśl, w której była scena z parku. Ta gdzie powiedziałam Mario, że pocałunek nic dla mnie nie znaczył i że go nie kocham. Popatrzyłam na monitor, który był już odłączony. Panowała nieznośna cisza, którą przerwał dźwięk mojego telefonu. To była Ania
-Halo?
-cześć słoneczko, jak się czujesz? - zapytała troskliwie
-dobrze, mam już wypis - powiedziałam radośnie
-była byś bardzo zła jakby przyjechał po ciebie Marco i zostałabyś u niego do jutra? Bo my z Robertem musimy lecieć do Polski, z mamą Roberta nie jest najlepiej - po tonie jej głosu słyszałam że jest bardzo smutna
-spoko Aniu nie ma problemu. Zaraz zadzwonię do Marco. Nie przejmuj się.
-nie dzwoń, on jest u nas, zaraz mu powiem i dam Twoje rzeczy, okay?
-okay.
-przepraszam, wiem że to wszystko miało wyglądać inaczej...
-to nie twoja wina, teraz ważne żebyś była przy Robercie jak długo potrzeba ja sobie poradzę, w Dortmundzie mam przyjaciół więc mam wszystko... A poza tym przyda mi się spędzić trochę czasu z Marco
-cieszę się że nie jesteś zła
- nie mam za co być zła, Aniu...
-no dobrze, Marco właśnie od nas wyszedł więc niedługo u ciebie będzie
-okay, trzymajcie się.
-ty też malutka, pa - Po rozmowie z Anią usiadłam na skraju łóżka i myślałam o Mario, codziennie o nim myślę, no tak to bywa gdy jest się zakochanym... Po 15 minutach do sali wparował uśmiechnięty Marco.
- zabieram cię do domu! - wyszczerzył się w uśmiechu, a ja wstałam i z uśmiechem ruszyłam razem z Marco do jego samochodu.
      Droga minęła nam na rozmowach o sezonie, treningach i chłopakach z BVB. Po dojechaniu na miejsce Marco wziął torby z moimi rzeczami i zaniósł je do mojego tymczasowego pokoju, który był śliczny, miał beżowe ściany, ciemno brązową podłogę, włochaty dywanik i ogromne łóżko stojące pod oknem. Chwilę później przebrałam się i zamierzałam zejść na dół, ale usłyszałam, że Marco nie jest tam sam...
-Marco pozwól mi z nią pogadać. Proszę... - był tam Mario... Mario, którego kompletnie się tu nie spodziewałam, byłam w szoku, że przyszedł i chciał ze mną rozmawiać..
-nie! ile razy ją już zraniłeś?! znasz ją zaledwie kilka miesięcy a ile razy już cierpiała właśnie przez Ciebie?!- Marco podniósł głos...
-kocham ją!- Mario również nie pozostał dłużny i podniósł ton swojego głosu- kocham ją, rozumiesz? - powiedział znacznie spokojniej, a mnie zatkało, jednak mnie kochał po tym wszystkim, nadal mnie nie skreślił, stałam jak zaczarowana, a moje serce wariowało. Miałam ochotę zbiec tam i wtulić się w Mario ale nie mogłam, nie teraz... Dlatego spokojnie przysłuchiwałam się dalej, byłam ciekawa jak potoczy się dalej ta rozmowa.
-kochasz ją?!- głos zabrał Marco- to powinieneś klęczeć kurwa przed nią jak ostatni żebrak. Obsypać ją wszystkim co najlepsze i gdyby chciała to zapierdalać po tą gwiazdkę z nieba, zabrać ją na wycieczkę do Nowego Jorku i zrobić wszystko, żeby czuła się jak księżniczka. Powinieneś płakać za każdym razem kiedy ona jest nieszczęśliwa, wyć powinieneś! Masz być dla niej ideałem! Masz być dla niej tym jebanym księciem na białym koniu, bo choć byłeś skurwysynem to ona nadal patrzy na ciebie z tą miłością w oczach i nadal w ciebie wierzy, nawet jeśli wszyscy zwątpili. Nosi tyle ran przez ciebie, a nadal ma wyciągnięte ręce, gdybyś potrzebował pomocy, zawsze jest dla ciebie i nigdy się nie odwróciła, nawet kiedy policzkami płynęły potoki łez, bo znowu odpierdalałeś. Ta dziewczyna jest twoim cudem i choć tak kurewsko ją zniszczyłeś, to nikt nie kocha cię tak perfekcyjnie jak ona. Doceń to. To jest twoja szansa by wszystko naprawić...- gdy usłyszałam słowa Marco rozpłakałam się, to co powiedział o mnie było prawdziwe i wzruszające, ujął to co miał w sercu w piękne słowa. Stałam na szczycie schodów jak wmurowana w ziemię, a po moich policzkach spływały łzy. Po chwili usłyszałam że na górę idzie Marco, szybko wróciłam do pokoju i otarłam łzy.
-proszę.- powiedziałam słysząc pukanie do drzwi
-mogę?- zapytał
-jasne wchodź.- nadal miałam "gulę" w gardle, mając w pamięci jego słowa sprzed chwili.
-Zu, chciałem zapytać czy nadal czujesz do Mario to samo co przed wyjazdem i czy chciałabyś się z nim spotkać i pogadać?- spojrzałam na niego i przez dłuższy czas się nie odezwałam. Patrzyłam mu prosto w oczy, chwilę później spojrzałam na swoje dłonie i odpowiedziałam
- sama nie wiem czy to ma sens..
-chodź.- spojrzał na mnie i wziął za rękę. Bez oporów poszłam za nim, byłam zdenerwowana bo wiedziałam gdzie i do kogo prowadzi mnie Marco. Przez całą drogę z sypialni do salonu myślałam nad tym co mam mu powiedzieć. Kiedy stanęłam już na ostatnim stopniu schodów, przeniosłam wzrok z Marco na ... Mario, moje serce przyśpieszyło. Staliśmy na przeciw siebie patrząc głęboko w oczy. Poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Mario bez słów podszedł i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i płakałam.
-przepraszam...- szepnął mi do ucha łamiącym się głosem
- to ja przepraszam za to co wtedy powiedziałam. Wszystko to jedno wielkie kłamstwo, żebyś lepiej zniósł mój powrót do Polski...- nadal płakałam
-wiem malutka.. wiem- wzdechnął i odsunął mnie lekko od siebie, spojrzał w oczy i powiedział - przepraszam za to piekło, które ci zgotowałem...
-a co z Amandą?
- z nią nic mnie nigdy nie łączyło, po twoim wyjeździe ciągle się koło mnie kręciła, ale za bardzo cię kocham, żeby zapomnieć o tobie po kilku miesiącach- po jego słowach poczułam się w końcu szczęśliwa- to co? zaczniemy wszystko jeszcze raz?- zapytał, a ja pokiwałam potakująco głową- dziękuję..- szepnął mi do ucha- umówisz się jutro ze mną?
-chętnie...- uśmiechnęłam się tajemniczo
- będę po ciebie jutro o 19:00, tutaj- również się uśmiechnął i zwrócił się do Marco- dzięki stary.
-tylko pamiętaj co ci powiedziałem...
-nigdy nie zapomnę - powiedział po czym się uścisnęli, później podszedł do mnie przytulił mnie i jeszcze raz szepnął- dziękuję Zu - dał mi buziaka w policzek i wyszedł...
Po wyjściu Mario długo jeszcze rozmawiałam z Marco o tym wszystkim, pytałam czy dobrze zrobiłam dając mi i Mario szansę. Położyłam się koło 4:00, ale zasnęłam koło 6:00. Miałam w sobie tyle emocji, myśli że nie mogłam zasnąć tak od razu, analizowałam wszystko jeszcze raz, każde wypowiedziane słowo, każdy gest mój i Mario, ale w końcu zmorzył mnie sen...

                                                 *                            *                            *
od autorki: Jest 20! obiecałam że będzie dłuższy i jest, prawdopodobnie jutro będzie dalsza część rozdziału bo nie chciałam zasypywać Was ogromem treści więc wyważam proporcje :) Dziękuję za wszystkie komentarze są bardzo motywujące, naprawdę za nie dziękuję! :D :* do następnego /Patty :3


3 komentarze:

  1. świetne :D Może snuje błędne wnioski , ale wydaje mi się że Reus czuje do Zuzki coś więcej niż tylko przyjaźń :P Ale fajnie że jest już weselej
    ~Olli

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się cieszę, że się pogodzili. Od słów które wypowiedział Marco do Mario płakałam. Dobrze że Mario jak i Zu mają takiego przyjaciela jak blondynek.
    Ciekawa jestem co przygotuje Mario na randkę ❤❤❤
    Rozdział cudowny ❤❤❤
    Czytam cały czas słowa Marco i nie mogę przestać. Są takie piękne, cudowne, niesamowite.
    Dodaj szybciutko następny.
    Ploooooose.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh... Dobrze, że się pogodzili, nie lubie kłótni ;)
    Fajnie piszesz ^^
    Pozdrawiam
    http://bailarina-de-color.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń