Kilka tygodni po przylocie do Polski, zaczęłam układać swoje życie od początku, powoli przywykłam do nudnej rutyny w domu moich rodziców, do sztywnej atmosfery tu panującej, ale nie przyzwyczaiłam się do braku najbliższych mi osób. Co prawda stały kontakt utrzymywałam z Nurim, Anią, Marco i Amandą, bo od akcji w parku Mario się do mnie nie odezwał. Nadal za nim tęskniłam i nadal go nie przestałam kochać, teraz nie wiem czy opłacało mi się go zranić w ten sposób? tak czy inaczej cierpi a ja źle się z tym czuję, chciałam żeby był szczęśliwy, teraz nie jest. Siedziałam na parapecie w swoim pokoju, patrzyłam jak śnieg swoją kolejną warstwą pokrywa i tak już białe uliczki Warszawy, myślałam o Mario i o tym czy kiedyś będę w stanie spojrzeć mu w oczy, zastanawiałam się co zrobić by wrócić do Dortmundu, bo to tam był mój prawdziwy dom, przyjaciele i miłość mojego życia. Po moich rozmyśleniach poczułam chęć pójścia na spacer, więc bez uprzedzania rodziców po prostu wyszłam, przechadzałam się uliczkami Warszawskiej Starówki, wszędzie tam był taki charakterystyczny klimat, który pamiętałam z dzieciństwa, na samo wspomnienie mimowolnie się uśmiechnęłam. Poszłam w "moje" miejsce, bo tam myślało mi się lepiej. Będąc już na miejscu stanęłam przy barierce i obserwowałam Wisłę, kawałek dalej most Świętokrzyski i Stadion Narodowy, widząc ten ostatni obiekt od razu pomyślałam o chłopakach z Borussi. Dla mnie stadiony były jak świątynie a futbol jak religia, uwielbiałam to wszystko. Postałam tam jeszcze chwilę myśląc o chwilach z Mario i zebrałam się do domu, gdyż było bardzo zimno. Zaraz po wejściu do domu zdjęłam swoje mokre buty i poszłam do pokoju, mijając siedzących w salonie rodziców.
-cześć- rzuciłam w ich stronę i poszłam na górę. Usiadłam na łóżku, włączyłam laptopa i wyczekiwałam aż na skype pojawi się Nuri lub Marco. Po 15 minutach czekania pojawił się Marco, który od razu do mnie zadzwonił.
-cześć!- powitałam go wielkim uśmiechem
-cześć malutka, jak się trzymasz?- zapytał blondyn
-bez was ciężko...-posmutniałam
-a może rodzice pozwolą ci wpaść na weekend? nocowałabyś u mnie.
-nie puszczą mnie na sto procent...-wykrzywiłam usta w grymasie
-kurcze...coś może wymyślimy?
-może... a jak tam u siebie Marco?-zaciekawiłam się
-a dobrze chociaż tak pusto bez ciebie.-zrobiło mi się strasznie miło po jego słowach
-a jak Mario?
-szczerze? nie mam pojęcia, nie odezwał się do mnie przez kilka tygodni, martwię się bo nie wiem co się z nim dzieje, kilka razy byliśmy w jego domu, ale nikogo nie zastaliśmy a jego komórka milczy jak dzwonię... -wzdechnął ciężko, a ja mu zawtórowałam... Czułam się winna, prawdopodobnie to wszystko przeze mnie. Łzy zaczęły się zbierać w kącikach moich oczu, by po chwili mogły spłynąć po moich policzkach.- co jest?!-zdenerwował się Marco-czemu płaczesz?
-nieważne... muszę kończyć, do następnego razu, pozdrów chłopaków pa...
-ale...- rozłączyłam się i rozpłakałam na dobre, wszystko wymykało mi się spod kontroli, życie, relacje z przyjaciółmi, relacje z rodzicami. To wszystko mnie przerosło, dodatku nie miałam teraz przy sobie, kogoś kto powiedziałby mi, że wszystko się ułoży, kogoś kto by mnie przytulił i po prostu był blisko, na rodziców nie miałam co liczyć...Nie myśląc wiele poszłam do łazienki, zamknęłam drzwi i wzięłam żyletkę... można się domyśleć co było później, przeszywający ból, krew i lekka ulga, ale nie na długo, później doszło zmartwienie jak ukryć ślady po moim wybryku.
Raz po raz, codziennie powtarzałam czynność, na rękach nie miałam już miejsca. Opanowałam się po pół roku, kiedy myśląc nad tym wszystkim nie widziałam już sensu dla tego co robię, stało się to rutyną a bólu ani wspomnień nie ubywało a wręcz przeciwnie- przybywało. W między czasie dowiedziałam się, że mogę pojechać na tydzień do Dortmundu, ta wiadomość zmieniła moje nastawienie do wszystkiego, przestałam się ciąć, ale bałam się reakcji przyjaciół, to znaczy wiem że będą cieszyli się z mojego przyjazdu, ale bałam się o ich reakcję na widok blizn. Zaczęłam zastawiać się czy chcę tam pojechać, to tylko tydzień a powrót znów będzie bolesny a i zderzenie się ze wspomnieniami nie będzie łatwe. Teraz mam wszystko poukładane, trochę te układanie zajęło, ale się udało ułożyć moje życie w mniej więcej całość, nie chcę przerabiać tego samego po powrocie z Niemiec, dlatego postanowiłam nie jechać, choć słowami nie wyrażę jak bardzo pragnęłam pojechać, zabrakło jednak siły i odwagi.
* * *
od autorki: Jest 15 rozdział, który oddaję w Wasze ręce. Przekroczyliśmy 1000 wyświetleń, jestem bardzo dumna i chcę wam podziękować bo bez Was by się to nie udało! Mam nadzieję, że z kolejnymi rozdziałami, tygodniami będzie Was przybywać.Tak więc dziękuję Wam jeszcze raz. I do następnego /Patty :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz