Zeszłam na dół jak gdyby nigdy nic się nie stało, z uśmiechem na ustach. Mario swoimi brązowymi oczami zlustrował mnie dokładnie po czym uśmiechnął się w ten swój łobuzerski sposób, który uwielbiałam.
-jestem- powiedziałam po czym zajęłam miejsce na kanapie obok Reusa, który również się do mnie uśmiechał- co jest? źle wyglądam?
-nie, czemu? wyglądasz idealnie.- powiedział Mario
-bo tak tajemniczo mi się przyglądacie...-uśmiechnęłam się. W gruncie rzeczy wiedziałam dlaczego wzbudziłam to zainteresowanie, które ujawniło się stanowczo po ich rozmowie.
-no bo wiesz... Mario...-zaczął Reus a jego przyjaciel momentalnie spiorunował go wzrokiem- Mario mówił że Twoje oczy są piwne, ale ja stanowczo uważam, że są ciemnobrązowe- wytłumaczył się Marco, a ja zaniosłam się serdecznym śmiechem. Podeszłam do Mario i powiedziałam:
-przyjrzyj się, jaki mam kolor oczu?-zapytałam, wpatrując się w jego brązowe oczy. Patrzył na mnie z czułością i takim ciepłem, ale jego wzrok był przepełniony smutkiem, zrobiło mi się trochę smutno bo wiedziałam, że coś jest nie tak.
-idealny..-wyszeptał, a moja twarz przybrała wściekle czerwony kolor. Opuściłam głowę i spojrzałam na podłogę. Poczułam jak Mario podnosi delikatnie mój podbródek tak żebym spojrzała mu w oczy, po chwili spojrzałam w jego oczy a on.... on mnie pocałował, zachłannie a zarazem czule. Czułam się niesamowicie jakby unosiła się kilkanaście centymetrów nad ziemią. Po wszystkim spojrzałam na niego z niedowierzaniem-przepraszam- wyszeptał i spojrzał na mnie z żalem i smutkiem.
- nic, nic się nie stało- spojrzałam mu w oczy a on odwrócił wzrok.
-Naprawdę przepraszam- powiedział i poszedł na górę.
-co mu się stało, myślałam, że tego chciał...- zapytałam Marco
-sam nie wiem, wiem tyle, że pewnie mnie zabije ale i tak Ci powiem, on Cię kocha.-po tych słowach pożegnał się ze mną i wyszedł zostawiając mnie w niejasnym stanie. Mętlik w mojej głowie osiągnął apogeum, już nic nie rozumiałam kocha ale odsuwa od siebie? dlaczego? jaki w tym cel? Te pytania odbijały się głośnym echem w mojej głowie. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk, dzwoniącego w mojej kieszeni, telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer mamy, byłam zaskoczona gdyż nie specjalnie interesowała się mną.
-halo? -powiedziałam niepewnie
-gdzie ty jesteś?! dlaczego w twoim domu jest wybita szyba?! dlaczego nie ma cię w domu?! stoimy z ojcem pod twoim domem! - krzyczała, ale już się przyzwyczaiłam do krzyków i ciągłych pretensji
-mamo, spokojnie idź do mojej sąsiadki to moja przyjaciółka ma zapasowe klucze do domu, a ja postaram się być jak najszybciej- starałam się mówić spokojnie i nie dać wyprowadzić się z równowagi.
-chcemy cie widzieć tu jak najszybciej! i mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę z tego, że masz kłopoty młoda damo!- po jej słowach zamknęłam oczy a pod moimi powiekami mimowolnie pojawiły się łzy. Postanowiłam wziąć z pokoju telefon i powiedzieć Mario, że wychodzę jak pomyślałam tak też zrobiłam. Po zabraniu z sypialni telefonu podeszłam do sypialni Mario i cicho zapukałam jednak nie dostałam odpowiedzi, więc uchyliłam drzwi i zaczęłam:
-Mario - powiedziałam niepewnie i bardzo cicho, młody Niemiec jednak nie odwrócił się i dalej wpatrywał się w swoje okno- Mario, muszę wyjść, jadę do siebie- po tych słowach odwrócił się i spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.
-nie chcę żebyś się wyprowadzała, mogę ci obiecać, że to się nigdy nie powtórzy...i...
-Mario - przerwałam mu - jadę tylko na chwilę, moi rodzice przyjechali i muszę tam pojechać, a właściwie to pójść bo nie mam samochodu...
-odwiozę cię tam, jeśli pozwolisz- uśmiechnął się ponuro
-jasne - posłałam mu serdeczny uśmiech.
-to chodźmy.
Prawie przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, panowała niezręczna cisza, która z każdą minutą stawała się coraz bardziej drażniąca. Będąc już pod moim domem Mario wyłączył silnik i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż Mario nagle się odezwał:
-Zuza, ja naprawdę świetnie się z tobą dogaduję i chce żebyś wiedziała, że nie chce zepsuć tego co jest między nami... wiem że dla ciebie związek teraz to zbyt szybko bo dopiero co się poznaliśmy i ja to rozumiem, a poza tym nie wiem czy to ja nadaję się do związków, bo nie chce cię zranić, jesteś dla mnie naprawdę ważna, tylko ja popełniam mnóstwo błędów, to wszystko jest skomplikowane...- Mario, plątał się w swojej nieskładnej wypowiedzi, było widać że jest zdenerwowany.
-w życiu nic nie jest proste Mario, ale pomimo tego musisz nauczyć się walczyć o to co kochasz....-powiedziałam i wysiadłam z samochodu, zostawiając go samego ze swoimi myślami.
Chwilę później weszłam do domu i zastałam tam wściekłych rodziców siedzących w salonie.
-cześć- zaczęłam niepewnie
-masz kłopoty i to duże! co to za wybita szyba?! imprezujesz przynosząc nam wstyd! nie nadajesz się do samodzielnego mieszkania, pakuj rzeczy wracasz z nami do polski!- kiedy to usłyszałam nie potrafiłam opanować łez, nie chciałam zostawiać moich przyjaciół a co najważniejsze nie chciałam zostawić Mario.
-ale, mamo...
-żadnych ale, na twoim miejscu poszłabym się pakować wyjeżdżamy jutro a sprzedażą domu zajmie się agent nieruchomości.
-nie macie prawa kazać mi wyjeżdżać jestem pełnoletnia!- próbowałam się zbuntować choć wiedziałam że na niewiele się to zda.
-przypominam że po pierwsze jesteśmy twoimi rodzicami a po drugie to my cię utrzymujemy. idź się pakować. - ze łzami w oczach zaczęłam gorączkowo pakować swoje rzeczy, miałam nadzieję zobaczyć się jeszcze z Nurim, Marco, Amandą i Mario. Po kilku godzinach wszystko spakowałam, rodzice załatwiali coś z firmą od wymiany okien, chodziło o tę zbitą szybę, postanowiłam iść do Amandy i powiedzieć jej o wyjeździe, jak na złość mojej przyjaciółki nie było w domu, postanowiłam więc zajrzeć do niej wieczorem. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Nuriego.
-halo?-odebrał
-Nuri tu Zuza..-powiedziałam płaczliwym głosem
-co jest mała, czemu płaczesz?!
-chce się z tobą zobaczyć.
-przyjdź na stadion, dobrze?
-będę za 30 minut.- po tych słowach rozłączyłam się i jak najszybciej złapałam taryfę. Dojeżdżając pod stadion zapłaciłam i ruszyłam do środka, zastałam tam trenera Kloppa i trenujących zawodników, podeszłam niepewnie bliżej a Nuri mnie zauważył i podbiegł.
-co jest?-przytulił mnie
-wyjeżdżam do polski.-rozpłakałam się
-co?! jak to?
-rodzice sprzedają mój dom i muszę jechać z nimi, nie mam innego wyjścia.- wtuliłam się w niego
-ej nie płacz wymyślimy coś, malutka no...
-tu nie ma już nic do wymyślania, mogę ci obiecać jedno.- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem- że nigdy nie zapomnę o tym wszystkim, o tobie i o tym ile dla mnie zrobiłeś- Nuriemu zaszkliły się oczy, widząc że idzie do nas Marco szybko otarł oczy.
-cześć Zuz, co jest?
-Nuri ci wszystko wytłumaczy... Byłeś naprawdę fantastycznym przyjacielem i nie zapomnij się odzywać- wymusiłam uśmiech i odeszłam, żeby nie przedłużać tej przygnębiającej chwili. Marco był wyraźnie zaniepokojony tym co się dzieje.
Teraz jedyne czego chciałam to zobaczyć się jeszcze z Mario. Zadzwoniłam i umówiłam się z nim w parku za 20 minut, byłam przed czasem myślałam co mam mu powiedzieć, chcę żeby był szczęśliwy bo... go kocham-tak w końcu to przyznałam, długo się przed tym broniłam ale jednak taka jest prawda...
-jestem.-spojrzał na mnie swoim czarującym wzrokiem, a ja spojrzałam na niego zapłakanymi oczami
-co się dzieje?! płakałaś.- zaniepokoił się
-wyjeżdżam do polski...
-ale, jak to?- wydukał ze zdziwieniem
-rodzice sprzedają mój dom i muszę wrócić z nimi...
-ale możesz mieszkać u mnie...
-tu nie chodzi tylko o mieszkanie, nie znasz moich rodziców Mario.- wstałam i chciałam odejść, ale Mario delikatnie chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie
-ale ja cię kocham- wyszeptał i mnie pocałował, tak jak wtedy rano. Serce waliło mi jak oszalałe a oddech przyśpieszył. Odsunęłam się lekko i blado uśmiechnęłam
-Mario zapomnij o mnie, najlepiej jak najszybciej wtedy nie będziesz tak cierpiał.
-nie zapomnę, nie chcę zapomnieć...
-muszę już iść, żegnaj Mario.
-Zuz!- odwróciłam się do niego - powiedz kochasz mnie? - nie mogłam powiedzieć że tak, za bardzo on by cierpiał i ja też.
-nie, to nic dla mnie nie znaczyło. - dużo sił kosztowało mnie to by się nie rozpłakać, wtedy by mi nie uwierzył. Teraz po moich policzkach spływały potoki łez, zraniłam osobę, którą kocham. Nie potrafię się z tym pogodzić... Czy ten ból kiedyś minie? czy Mario mnie znienawidził? Pytania jak echo błądziły po mojej głowie. Będąc już pod domem postanowiłam odwiedzić jeszcze raz Amandę, jednak nadal jej nie było, postanowiłam zostawić dla niej list. Byłam zmęczona wydarzeniami dzisiejszego dnia, więc postanowiłam się położyć spać. Nie zważając na rodziców rozmawiających żywo w kuchni na jakiś temat, usnęłam...
* * *
od autorki: witajcie po dłuższej przerwie, ja mijają wam wakacje? mi dobrze, może trochę pracowicie, ale da się to znieść. Dzisiaj w wasze ręce oddaję już 14 rozdział :3 lekko nieoczekiwany zwrot akcji, ale tak to już w życiu bywa, trzymajcie się. 15 rozdział już niebawem :) / Patty :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz