sobota, 3 maja 2014

Rozdział 11

         Chwilę porozmawiałyśmy z trenerem, którego zdążyłam już poznać i poszłyśmy usiąść na trybuny, żeby trochę pogadać.
- za ile kończy się trening?- zapytałam
-no za jakieś 3 godziny- uśmiechnęła się Ania- a co już masz dosyć?
-nie, no co ty- również się uśmiechnęłam
-Zuza?
-hmm...-odpowiedziałam patrząc w ekran telefonu
-jak to jest z Marco i Mario?
-jak to jak?-przeniosłam wzrok na brunetkę
-oni Ci się podobają, a i ty nie jesteś im obojętna...- po słowach Ani spojrzałam na blondyna trenującego na stadionie. To co teraz było w mojej głowie było huraganem, nie potrafiłam racjonalnie wytłumaczyć brunetce co do którego czuję. Obaj mnie przyciągali do siebie jak wielkie magnesy.
- ja już sama nie wiem...- spojrzałam na ziemię- to głupie zachowuję się jak dziecko, które chciałoby dwie zabawki na raz...-pożaliłam się
-wcale nie jak dziecko, rozumiem Cię, ale przed Mario raczej bym wolała trzymać cię z daleka..
-czemu?
-to straszny kobieciarz, co chwila widywany z kimś innym...-tym razem już nie odpowiedziałam, siedziałam wpatrując się pusto w trenujących zawodników. Przez moją głowę przeleciało pytanie, którego nie wypowiedziałam głośno a brzmiało ono "może zmieniłby się dla mnie?". Nie wiem czy byłam głupia czy naiwna myśląc nad tym, przecież faceci podobno się nie zmieniają, ale co jeśli to tylko pozory? Może Mario nie spotkał kobiety swojego życia dlatego wciąż szuka tej jedynej? Tylko czy tą jedyną byłabym ja? Ciągłe pytanie za pytaniem. A z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Ani
-co jest?
-nic wszystko ok- uśmiechnęłam się
-spędź z nim trochę czasu.-poradziła mi
-po co?
-dowiesz się jaki jest poza światłami stadionu, poza fleszami paparazzich..
- Marco?...
-Mario... przecież widzę że to on gra u Ciebie pierwsze skrzypce- uśmiechnęła się serdecznie
-no tak... - pomysł Ani wydawał się naprawdę fajny, ale bałam się zranić Marco mimo, że oficjalnie nie wiedziałam że mu się podobam to coś we mnie czuło, że będzie mu przykro, poza tym nie chciałabym zniszczyć przyjaźni Marco i Mario.
- ej mała spokojnie, wszystko się ułoży, a jak nie to razem to poukładamy obiecuję- uśmiechnęła się a ka odwzajemniłam jej gest i też się uśmiechnęłam.
-dzięki Ania
-nie ma za co Zuz, zbieramy się? chłopcy już kończą poczekamy na nich na parkingu
-okey, chodźmy-uśmiechnęłam się i wstałam z miejsca.
Po kilku minutach stałyśmy przy samochodzie Ani i śmiałyśmy się z Kevina, który wychodząc ze stadionu gubił wszystkie rzeczy. Po chwili pojawił się Robert, który wychodził razem z Marco.
-Odwiozę cię- zaproponowała Ania
-nie, nie trzeba serio...
-może ja cię odwiozę?-zaproponował Marco
-nie no kochani poradzę sobie...
-zabieram cię, chodź- wziął mnie delikatnie za rękę Marco i lekko pociągnął za sobą, w biegu pożegnałam się z Anią i obiecałam że zadzwonię. Chwilę później siedzieliśmy a aucie Reusa....

                                                       *                   *                    *
od autorki: w Wasze ręce oddaję 11 rozdział! Dziękuję wszystkim którzy to czytają, szacun dla Was. Co więcej mogę dodać czytajcie, komentujcie:)
pozdrawiam :) / Patty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz