sobota, 13 września 2014

Rozdział 22

        Mario w drodze do szpitala w ogóle się nie odzywał, ja też byłam jeszcze w szoku. Po dojechaniu do owego szpitala, szukaliśmy sali Marco. Wjechaliśmy windą na 6 piętro gdzie znajdował się oddział chirurgii. Na korytarzu zauważyliśmy Roberta i Anię, którzy już wrócili z Polski, Nuriego oraz trenera Kloppa.
- co z nim?- były to pierwsze słowa Mario po dotarciu na miejsce
- kilka siniaków i skręcona noga- powiedział ze spokojem trener, po którego słowach Mario znacznie się uspokoił. Wszyscy obserwowali mnie i Mario z zaciekawieniem w oczach, ponieważ trzymaliśmy się za ręce. Poczułam się skrępowana całą sytuacją, więc podeszłam do szyby , która dzieliła Marco od nas. Jego widok, po dopinanego do różnych kabelków zakuł mnie w sercu, coś we mnie pękło, rozpłakałam się. Mario przytulił mnie i uspokajał, gdy tylko się wyciszyłam usiadłam na jednym z krzesełek i patrzyłam pusto w przestrzeń przede mną.
-wszystko okay?- podeszła do mnie Ania
-yhym..- wymamrotałam-co się w ogóle stało?
-z tego co wiem od Roberta, Marco utrzymuje wersję, że przewrócił się na schodach, ale po pierwsze to nie w jego stylu a po drugie, samochód Marco jest lekko poturbowany...- bez słów wstałam i podeszłam do drzwi, które prowadziły do sali Marco, położyłam rękę na klamce i zastanawiałam się czy wejść... Czułam swego rodzaju strach przed tym, że mam oznajmić Marco, iż jestem z Mario. Nie wiedziałam jak na to zareaguje. Bałam się również o jego przyjaźń z Mario. W końcu nacisnęłam klamkę i weszłam do sali, w której znajdował się mój przyjaciel. Usiadłam na krzesełku obok łóżka, Marco spał, chwyciłam go za rękę i wypowiedziałam szeptem:
-ej Marco wiem że i tak nie powiesz mi co się stało i czemu tu jesteś, ale chcę żebyś wiedział, że zawsze będę przy tobie, tak jak ty zawsze byłeś przy mnie, może nie fizycznie, ale bardzo mnie wspierałeś zwykłymi rozmowami...- z moich oczu popłynęły łzy
-ej, księżniczki nie mogą płakać- usłyszałam od zaspanego Marco, który chyba słyszał co mówiłam- dziękuję że jesteś.
-Nie Marco, to ja dziękuję że jesteś i byłeś przy mnie kiedy cię potrzebowałam. Powiedz szczerze co się stało?
-spadłem...
-nie Marco- przerwałam mu- znam cię i nie uwierzę w historyjkę że spadłeś ze schodów.. więc jak było?
-okay... więc wracałem od Matsa i ktoś wjechał stronę auta, tam gdzie akurat siedziałem i tyle...- spojrzał mi w oczy i gorzko się uśmiechnął
-na ile wypadasz?
-jakieś 2 miesiące..- posmutniał-a jak randka z Mario?
-hmm... chyba okay.- rzuciłam wymijająco
-i nic więcej mi nie powiesz? Bo po minie Mario widzę, że jak na ciebie patrzy to jest szczęśliwy...- Marco dalej drążył temat
-chcesz coś do picia?
-nie zmieniaj tematu...
-oj no Marco... ale co chcesz wiedzieć?
-czy jesteście razem i czy jesteś szczęśliwa? Bo na tym najbardziej mi zależy..-skierował wzrok na swoją rękę, którą trzymałam. Zadał mi pytanie, które wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Czy jestem szczęśliwa? Z jednej strony tak, jestem z kimś kogo kocham, ten ktoś również kocha mnie, mam przyjaciół i to powinno dawać mi szczęście, ale jest też druga strona, czułam że ranię najbliższe sobie osoby, rodziców i Marco. Przez to, że ranię ich ranię również siebie... Pewnie zastanawiacie się co takiego robię, raniąc Marco?... odpowiedzi nie znam nawet ja sama, po prostu czuję że go ranię...
-tak, ja i Mario jesteśmy razem- odpowiedziałam po dłuższej chwili i udałam że drugiej części pytania nie było
-Wow! Tacy uroczy! Cieszę się że jesteście szczęśliwi!- był dziwnie przygnębiony, niby się uśmiechał, ale wystarczyło że spojrzałam w jego oczy, były takie smutne, przepełnione żalem...
-Marco, czemu...- chciałam zapytać o to czemu jest smutny, ale przerwał mi lekarz, który przyszedł na wieczorną konsultację. Po wyjściu doktora, do sali wszedł Mario i nijak mogłam szczerze pogadać z Marco. Dużo myślałam o tym co zaobserwowałam, może to dlatego, że wypadł na jakieś 2 miesiące? Może przejął się utratą formy?. Za nic nie chciałam przyznać się sama przed sobą, że może to przez to iż jestem z Mario. Nie chciałam w ogóle wpuścić do swojej głowy tej myśli, bo to mogłoby wszystko skomplikować, moje relacje z blondynem i Mario... dlatego wolałam już o tym nie myśleć. Oczywiście dobrze wiedziałam że udawanie że nie ma problemu nie sprawi że on zniknie, ale zgubiłam się w tym wszystkim... z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Marco:
-...nie no serio lećcie już, Zu jest pewnie zmęczona, jesteście tu prawie cały dzień...
-ale Marco na pewno? nie potrzebujesz nic?-dopytywał Mario
-wszystko mam, dzięki stary..
-kochanie to co zbieramy się?- zapytał subtelnie Mario, zerknęłam ukradkiem na Marco, wyraźnie posmutniał. Byłam rozczarowana, to jednak chodziło o mnie i o Mario, to przez nas był smutny. Wtedy z całego serca żałowałam, że pojawiłam się w ich życiu, może beze mnie byłoby im obu lepiej?
-yhym...Dasz sobie radę Marco?
-jasne- uśmiechnął się ponuro- czekaj Zu!
-co jest?- momentalnie się odwróciłam, Reus chwilę szukał czegoś w szafce i podał mi pęk kluczy
-nie zdążyłem dorobić drugiego kompletu...
-nie przejmuj się- puściłam mu oczko. Kilka chwil później Mario żegnał się już z Marco, później ja przytuliłam blondyna i wychodząc z sali rzuciłam w jego stronę ledwie słyszalne "przepraszam", ale tak jak przypuszczałam nie usłyszał.
-czyli wracasz do domu Marco?- zapytał Mario gdy już siedzieliśmy w samochodzie
-lepiej żeby nie stał pusty, poza tym mam tam swoje rzeczy...
-racja kochanie- uśmiechnął się do mnie a ja odpowiedziałam również uśmiechem. Gdy zajechaliśmy pod dom, Mario odprowadził mnie pod drzwi i czule pocałował
-wejdziesz?-zapytałam
- nie skarbie, połóż się już. Przyjadę po ciebie o 12:00 to odbierzemy Marco ze szpitala, okay?
-okay.- pocałował mnie jeszcze raz i pojechał. Ja będąc w domu wykąpałam się i usiadłam przed telewizorem. Siedząc teraz sama w tym wielkim domu poczułam się samotna. Teraz gdy byłam sama skupiłam się na sobie, na swoich myślach... wobec tego wszystkiego czułam się malutka, cały ten świat był ogromny, ogromne słowa i czyny a między tym wszystkim, ja.
Nie chciałam siedzieć sama w domu, postanowiłam pożyczyć jeden z samochodów Reus'a, mając nadzieję, że się nie obrazi. Narzuciłam na siebie dres i pojechałam na stadion. Płyta boiska była oświetlona, wzięłam piłkę i zaczęłam strzelać na bramkę. Byłam zła na wszystko, bolało mnie to że ranię najbardziej akurat Marco. Ale co w tej sytuacji miałam zrobić, nie wiedziałam już sama, przez tą bezradność wobec własnych uczuć mogłam stracić wszystko. Strzelałam z coraz większą złością. Po kilkunastu oddanych strzałach usiadłam opierając się o jeden z słupków bramki, popijając wodę i uspokajając oddech.
- ty tutaj?! o tej godzinie?-spojrzałam w stronę tunelu, skąd też dochodził głos, bardzo znajomy bo głos Sahina
-A ty?- zaśmiałam się
-sam nie wiem po co przyjechałem... no dobra chciałem pomyśleć..- również się zaśmiał i usiadł obok mnie- długo tu jesteś?
-jakieś 30 minut- po moich słowach siedzieliśmy w ciszy i z racji tego że było zimno patrzyliśmy na parę wydobywającą się z naszych ust. Wpatrywałam się w puste trybuny a przed oczami stanął mi widok, kibiców krzyczących nazwisko Marco. Znowu to samo, moje myśli bez mojej zgody krążyły wokół Reus'a.
-Jesteś z Mario?- zapytał Nuri po dłuższym czasie
-yhym- przeniosłam wzrok na bruneta
-jesteś z nim szczęśliwa?
-tak.
-a co z Mar..- urwał
-z kim?- nie do końca usłyszałam co mówił
-z  nikim, chodź zagramy- podniósł się i pomógł mi wstać.
-no okay- zaczęliśmy sobie podawać piłkę, później któreś z nas kończyło strzałem na bramkę. Przy nim zapomniałam co mnie męczyło i dlaczego byłam zła. Dobrze się razem bawiliśmy. Pod koniec naszej gry bolały mnie wszystkie mięśnie brzucha, spotkania z Sahinem zawsze skutkują dużą ilością śmiechu i dlatego tak bardzo kochałam te spotkania. Około 02:00 postanowiliśmy rozjechać się do domów. Wrzuciłam torbę z trykotem na tylne siedzenie i odjechałam. Ulice były puste, więc droga zajęła mi mniej więcej 20 minut. Po wejściu do domu wzięłam prysznic i postanowiłam się położyć. Mimo że byłam z Mario jeden dzień, czułam się dziwnie nie mogąc zasnąć u jego boku, dlatego długo kręciłam się zanim zasnęłam.

                                                  *                         *                        *
od autorki: Kochani przekroczyliśmy 2000 wyświetleń! Bardzo Wam dziękuję że śledzicie historię Zu. Z okazji 2000 wyświetleń będę miała dla Was niespodziankę, którą wstawię jutro. Więc tak jeszcze raz dziękuję za tyle wyświetleń i za wszystkie komentarze, które są budujące. Trzymajcie się i do następnego :3 /Patty :3

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny ❤❤❤ Dobrze, że nic poważnego nie stało się Marco. No może oprócz złamanego serca. Reus zakochał się w Zuzi. Teraz wiem to na pewno. Szkoda mi go. Chciałabym, aby był szczęśliwy, ale nie z Zuz.
    Może Marco niedługo pozna kogoś kto pomoże wyleczyć się z miłości do Zuz ??
    Ona kocha Mario, a on ją. Proszę nie zmieniaj tego. Oni są ze sobą szczęśliwy.
    A i żeby Zuz nie zrobiła czegoś głupiego. Na przykład niech jej nie wpadnie do głowy, aby zerwać z Mario, tylko dlatego, że Marco będzie cierpiał.
    Podobno całemu światu się nie dogodzi.

    Plooose. Dodaj szybciutko następny.

    OdpowiedzUsuń