czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 1

            -Uważaj!-ktoś krzyknął za mną ale nim zdążyłam się zorientować o co chodziło, widziałam tylko dwa białe światła przed sobą, później chyba straciłam przytomność bo nic nie pamiętam.
-słyszysz mnie?-próbowałam otworzyć oczy żeby zobaczyć kto do mnie mówi bo głos był mi znajomy ale nie do końca-otwórz oczy! zaraz będzie pomoc.
                                                                     *  *  *
            Nie wiem ile czasu byłam nie przytomna ale obudziłam się w jasnym pomieszczeniu, przykryta białą kołdrą i podopinana do jakiś kabelków. Domyśliłam się że jestem w szpitalu. Ale dlaczego? na to pytanie nie mogłam przypomnieć sobie odpowiedzi. Z rozmyśleń wyrwał mnie mężczyzna w średnim wieku w białym kitlu.
-Dobry wieczór, jak się pani czuje?
-Wieczór?-byłam zaskoczona.
-Tak wieczór, jest godzina 21:00 i mamy właśnie wieczorny obchód. Więc jak się pani czuje?
-Ja to się chyba wogóle nie czuję. Dlaczego tu jestem?
-Jest pani tu od wczoraj, potrącił panią pijany kierowca.
-Wczoraj była sobota, prawda?- coś zaczynało mi się układać w całość.
-Tak. Przypomina coś sobie pani?
-Niestety nie. A co właściwie mi jest?
-Ma pani lekki wstrząs mózgu, złamaną rekę i dwa żebra
-O Jezu....
-Coś panią boli? zawołać pielęgniarkę?-dopytywał lekarz
-Nie na razie nic mnie nie boli, ale gdyby coś siędziało to panu powiem- próbowałam się uśmiechnąć ale na mojej twarzy pojawił się tylko grymas
- Czy mamy do kogoś zadzwonić, poimformować kogoś że pani tu jest?
- Nie, lepiej nie- w pierwszej chwili pomyślałam o Amandzie ale nie chciałam jej zawracać głowy,choć pewnie i tak się martwiła w końcu jestem tu od wczoraj- Panie doktorze a wie pan kto zadzwonił po pomoc?
- Niestety nie wiem...
-Ok, dziękuję panu...
-Na pewno nic pani nie potrzeba?
-Na pewno, chociaż panie doktorze?
-Tak?
-Czy ja mogę sama się przejść?
-W ostateczności, ale proszę na siebie uważać
-Dobrze, dziękuję
To co powiedział lekarz uznałam za zgodę, ale na razie nie miałam siły podnieść się z łóżka. Tak naprawdę wszystko mnie bolało, a to co powiedziałam lekarzowi to tylko dla świętego spokoju.
           Nie poleżałam sobie długo bo pielęgniarka przyszła zapowiedzieć mi że mam dzisiaj jeszcze tomografię głowy i pobranie krwi, byłam tym wszystkim zrezygnowana, chciałam już wyjść do domu, chciałam porozmawiać z przyjaciółką a co najważniejsze kupić bilet na mecz. Pomimo tego wypadku nie zraziłam się do chodzenia na stadion, ponieważ piłka nożna to moja pasja i nie potrafiłabym bez niej żyć. Na stadionie przez te 90 minut czasami więcej wszyscy kibiece Borussi zmieniają się w jedną wielką rodzinę, nawzajem się wspierają po porażce i razem świetują zwycięstwo. Tak piłka nożna to magiczny sport który łączy ludzi.
- Czy jest pani gotowa?- z moich krótkich refleksji wyrwała mnie pielęgniarka która po mnie wróciła.
- Tak, oczywiście już idę.
- Zapraszam na wózek
- Ale ja dam radę bez wózka, naprawdę
-Dobrze, dobrze wróci pani nogami ale teraz zapraszam na wózek
- Ehhh.... no dobrze- usiadłam na wózku i bardzo dziwnie się czułam, bo przecież nie miałam złamanych nóg ani nic z tych rzeczy.
         Do pracowni tomograficznej, która znajdowała się po lewej stronie wiódł jasnoniebieski korytarz. Badanie trwało jakieś 15 minut. Po badaniu pielęgniarka zaprosiła mnie gestem na wózek ale ja nie miałam ochoty już nim jeździć.
- Ja pójdę nogami, od razu wstąpię do łazienki
- No dobrze tylko niech pani uważa
-Dobrze
- Łazienka jest na końcu korytarza po prawej stronie
- Ok, dziękuję.
Wyszłam z pracowni i pokierowałam się tam gdzie wskazała mi pielęgniarka, bez trudu znalazłam toaletę. Gdy spojrzałam w lustro widziałam bardzo bladą postać z obtarciami na policzku, kątem oka zauważyłam też, że sprzątaczka myje korytarz. Postałam chwilę w łazience bo byłam zdenerwowana tym co powiedziała mi pielęgniarka: "prawdopodobnie wyjdzie pani dopiero w następną sobotę". Nie mogłam wyjść w sobotę! musiałam wyjść natychmiast w sobotę był najważniejszy mecz w sezonie Borussia rywalizowała z Bayernem nie mogłam tego opuścić po prostu. Koniec końców łazienkę opuszczałam wściekła  i jakby tego wszystkiego było mało zapomniałam że podłoga była mokra a w efekcie poślizgnęłam się - o dziwo- zamiast wylądować na zimnej posadzce poczułam na sobie czyjeś dłonie.
- To ty?! - mój wybawca wypowiedział to tak jakby odkrył jakiś nowy kontynent
- Ale o co chodzi?- podniosłam głowę i poczułam, że grunt znowu osuwa mi się spod nóg.
Masz pieprzone szczęście Zuza- mówiła moja podświadomość. Przede mną stał nie kto inny jak....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz