poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 23

         O 12:00 obudził mnie dzwonek do drzwi, niechętnie wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie bluzę i poszłam otworzyć. Za drzwiami stał Mario, no tak Mario! przecież mówił mi wczoraj, że pojedziemy po Marco, żeby odebrać go ze szpitala. Czemu zawsze o czymś zapominam?
-cześć moja najpiękniejsza księżniczko- pocałował mnie czule i wręczył kwiaty
-cześć kochanie, a z jakiej to okazji?- wpuściłam go do środka
-a potrzebna jest jakaś okazja, żeby dać swojej kobiecie kwiaty?- uśmiechnął się łobuzersko
-chyba nie...-przygryzłam wargę i się uśmiechnęłam- poczekaj chwilkę już idę się ogarnąć
-spokojnie umówiłem się z Marco na 13:00, zdążymy- po jego słowach, poszłam do łazienki szybko się ogarnąć, chwilę później byłam już gotowa i ubrana. Zeszłam do Mario, który przygotował mi śniadanie.
-nie musiałeś...-uśmiechnęłam się
-wiem, ale miałem pozwolić, żebyś wyszła z domu bez śniadania?-podeszłam do Mario, który stał przy szafce, podskoczyłam i usiadłam na niej. Spojrzał w oczy monachijskiego pomocnika i pocałowałam go a on zdjął mnie z blatu i nadal całując zaniósł mnie do salonu. W tej chwili kierowało nami pożądanie, zaczęliśmy pozbawiać się nawzajem ubrań.
-ej stop! Musimy pojechać po Marco- włączył mi się rozum. Uśmiechnęłam się rozbrajająco do Mario
-no tak, na śmierć o własnym kumplu zapomniałem, kochanie zobacz jak na mnie działasz...- zaśmiał się i zaczął zapinać swoją kraciastą koszulę. Patrzyłam z rozbawieniem na niego i jego zakłopotanie- co się śmiejesz?- udawał obrażonego
-bo mi wesoło-pokazałam mu język i parsknęłam śmiechem- chodź- pociągnęłam go do drzwi, wzięłam kurtkę i wyszliśmy.
-kochanie?..-zaczął Mario niepewnie gdy staliśmy na czerwonym świetle
-tak?-przeniosłam na niego wzrok
-przeprowadzisz się do mojego domu?- zaskoczył mnie swoim pytaniem
-nie wiem czy to dobry pomysł...
-czemu?-wyraźnie posmutniał
-a jeśli Marco nie da sobie rady bez mojej pomocy?
-odwiedzalibyśmy go codziennie..
-sama nie wiem, daj mi trochę czasu
-dam ci tyle czasu ile potrzebujesz- spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Reszta drogi minęła nam na wygłupach, śmiechu i słuchaniu muzyki. Pod szpitalem byliśmy równo o 13:00, od razu pokierowaliśmy się na 6 piętro. Na korytarzu zastaliśmy czekającego na nas Marco. Bez namysłu podbiegłam do niego i go przytuliłam.
-hej blondasku!-dałam mu buziaka w policzek
-hej księżniczko!- pocałował mnie w czubek głowy i mocno przytulił, chwilę po mnie witał go Mario, oczywiście w ich przywitaniu nie obyło się bez przytulasa. Kilka minut później siedzieliśmy już w samochodzie, ja i Marco zajęliśmy miejsca z tyłu. Po drodze wygadywałam różne głupie rzeczy, żeby rozśmieszyć chłopaków, nieskromnie powiem, że udało mi się. Podczas mojej misji rozbawienia chłopaków poczułam, że dzwoni mi telefon
-Halo?
-hej Zu!- to był Nuri
-hej, co jest?-mam dla was niespodziankę
-Nas?
-tak was, dla ciebie, Mario, Marco, Matsa i Cathy, Łukasza i Kuby.
-wow! Jaką?
-jak się spotkamy to ci powiem-zaśmiał się
-okay-po rozłączeniu, zwróciłam się do chłopaków:
-panowie zmiana planów jedziemy na stadion- Mario spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam.
Po 10 minutach jazdy zajechaliśmy pod Signal Iduna Park, chłopcy zjeżdżali się właśnie na trening, gdy tylko Nuri zauważył że przyjechaliśmy, od razu do nas podbiegł
-Marco! jak się czujesz?
-dobrze, dziękuję- uśmiechnął się tak uroczo, że na chwilę moje nogi były jak z waty
-A co to za romanse?! Nuri rusz tyłek do szatni, ale szybko!- usłyszeliśmy głos Kloppa, ja na jego tekst parsknęłam śmiechem, a chłopcy mi zawtórowali. Razem z Marco i Mario usiedliśmy sobie na ławce rezerwowych i obserwowaliśmy poczynania chłopaków. Mats jak zwykle płatał kolegom figle i gdy tylko jeden z nich się przewrócił z powodu Matsa, ten triumfalnie się uśmiechał. Bawiło mnie jego zachowanie, na pozór poważny i zorganizowany a na treningu zachowuje się jak mały chłopiec.
-Brakuje nam jednego zawodnika, trenerze!- jęknął Sahin
-I co? Może ja mam się przebrać w trykot i z wami popylać?- zapytał z rozbawieniem w głosie, na co wszyscy wybuchli śmiechem
-a może Mario mógłby zastąpić Marco?- zapytał Mats. Mario spojrzał na niego z niedowierzaniem
-jeśli chce.. to ja nie mam nic przeciwko- skwitował trener-to jak Mario?
-ja?! chętnie!- widziałam w jego oczach nie małą radość, spojrzał jeszcze pytającym wzrokiem na Marco, a ten wiedząc o co chodzi szybko odpowiedział:
-leć stary!- uśmiechnął się szeroko, Mario poderwał się i poszedł po trykot do samochodu. Po 10 minutach wrócił przebrany.. ku zaskoczeniu wszystkich w swój stary żółto-czarny trykot.
-no co? nie umiem się z nim rozstać..- wytłumaczył widząc zaskoczone miny wszystkich.
Widząc go znowu w barwach Borussi, byłam wzruszona, z moich oczu wydostały się pojedyncze łzy. Przypomniało mi się jak grał dla Dortmundu, jaki był szczęśliwy po wszystkich wygranych i smutny po wszystkich porażkach. Nic się w nim nie zmieniło, nadal pamiętał schemat gdy Borussi, zostały w nim wszystkie żółto-czarne nawyki. Tak naprawdę wydaje mi się, że nigdy nie przestał być częścią Borussi, mimo że już tu nie gra. W moim sercu zawsze pozostanie złotym chłopcem z Dortmundu.
-co jest?- z zamyślenia wyrwał mnie Marco
-a nic..- spojrzałam mu w oczy
-brakuje ci go u nas, prawda?
-tak- wzdechnęłam i przeniosłam wzrok na Mario- ale najbardziej brakuje mi słynnego Götzeus, tego zgranego duetu, tych waszych cieszynek... Tej pięknej historii, którą stworzyliście i zapisaliście na zawsze w moim sercu. Właśnie tego mi najbardziej brakuje. Was tutaj razem na tym boisku...- z moich oczu popłynęły łzy, Marco instynktownie mnie przytulił.
-Mi też tego brakuje, nawet bardzo..- po jego słowach siedzieliśmy w ciszy
-myślisz, że jest tam szczęśliwy? zapytałam po dłuższej chwili
-wątpię... to tu jest jego prawdziwy dom i jego życie- wzdechnął, a ja położyłam głowę na jego ramieniu i przyglądałam się Mario, który był wśród swoich. Widziałam że był naprawdę szczęśliwy, mogąc znów zagrać z Borussią.- nie bądź smutna, proszę...-pocałował mnie w czubek głowy, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam- tak, lepiej. Z uśmiechem ci do twarzy- on również się uśmiechnął. Będąc sama z Reusem , czułam się naprawdę dobrze i spokojnie, tak jakby to on był moją utopią, kimś przy kim problemy zamieniają się w uśmiech.
-przerwa!!- naszych uszu dobiegł głos trenera, a chwilę później dźwięk gwizdka. Razem z Marco spojrzeliśmy na siebie i się uśmiechnęliśmy.
Zaraz po gwizdku trenera wszyscy podeszli do ławki, gdzie siedzieliśmy z blondynem. Większość chłopaków pytała o samopoczucie i wypadek Reusa, inni po prostu przysłuchiwali się co ma do powiedzenia ich kumpel. Wymknęłam się od chłopaków i wzięłam piłkę, zaczęłam podbijać i dryblować, później strzeliłam na bramkę, ale nie zauważyłam że stał tam Sahin i dostał w plecy. Chłopcy, którzy to widzieli zwijali się ze śmiechu.
-Zuzka?!- jęknął Nuri
-Co! Nie, to nie ja!- zaczęłam się śmiać- poza tym to nie moja wina, że stoisz w tej bramce jak baran!- krztusiłam się ze śmiechu
-o ile mi wiadomo to w bramce stoi zazwyczaj bramkarz, a nie baran!-zaczął się śmiać
-a ty jesteś takim bramkarzem jak ze mnie baletnica-pokazałam mu język, a brunet zaczął mnie gonić- Ratunku!! Jakiś niewyżyty facet mnie goni!!- krzyczałam rozbawionym głosem. Pobiegłam do chłopaków i schowałam się za Matsem
-Sahin zostaw moją przyjaciółkę- stanął w mojej "obronie" Mats
-Twoją?- powtórzył z niedowierzaniem Sahin
-Tak!-powiedział triumfalnie Mats
-to moja przyjaciółka!- zirytował się Nuri, kiedy tak się we dwóch sprzeczali, podszedł do mnie Marco i mnie przytulił
-pff... idioci! To moja przyjaciółka!- powiedział blondyn i cmoknął mnie w policzek. Na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Chwilę później przyciągnął mnie do siebie Mario
-cieniasy... Wasza przyjaciółka, ale moja dziewczyna!- pocałował mnie w skroń, a na ławce podniosły się głosy chłopaków
-bo ci uwierzymy!...
- ale to prawda- zabrałam głos i spojrzałam na swoje buty
-wow! gratulacje, tak myśleliśmy już na początku, że ciągnie was do siebie!- mówili jeden przez drugiego. Chwilę później Mario zajął się rozmową z Marco i resztą chłopaków.
- Nuri co to za niespodzianka?- zapytałam
-za 2 tygodnie, jak tylko zdejmą Marco gips jedziemy do Grecji!
-co?!
-nie cieszysz się?
-cieszę, ale jestem zaskoczona!- uścisnęłam Nuriego- a chłopcy wiedzą?
-tak, wszyscy oprócz Marco...
-kiedy mu powiesz?
-po treningu, ojj muszę lecieć, koniec przerwy wskazał głową na wchodzącego trenera
-okay, leć.- z powrotem usiadłam obok rozbawionego blondyna.
          Po treningu postanowiliśmy odwieść Marco, a ja sama zastanawiałam się nad propozycją Mario... Koniec końców byłam tak zmęczona, że zaraz po powrocie do domu poszłam spać. Na dole Marco i Mario grali jeszcze chyba w Fifę...
 
                                            *                            *                          *

od autorki: Hejj! Mam nadzieję, że widzieliście niespodziankę! Postanowiłam wcześniej oddać w Wasze ręce rozdział 23. Dziękuję za wszystkie komentarze jakie zostawiacie :) Następny nie wiem kiedy się pojawi :/ trzymajcie się /Patty :3

5 komentarzy:

  1. Rozdział świetny. Mario i Zuz razem. Huuura. Nie mogę przestać. Mam nadzieję,że Marco odkocha się w Zuzce.
    Wyjazd do Grecji. Ciekawa jestem czy coś tam się wydarzy.
    Ploseeeeee dodaj szybciutko kolejny rozdział.

    Ps. Jesli chodzi o moje bloga to po twoim komentarzu wzięłam się do roboty. Mam dopiero początek, ale jestem prawie pewna, że wstawię go przed końcem września.
    Jeśli będziesz miła jakie kolwiet pytania to możesz do mnie napisać na GG : 51592138

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak ma zostać!!!
    Mario i Zuz razem!
    Rozdział boski.
    Nominowałam cię do LA
    Szczegóły:
    http://nie-lekajcie-sie.blogspot.com/
    Pozdro<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj znalazłam twojego bloga i całego na raz przeczytałam. Dodałam do obserwowanych, czekam na nexta, serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne *___* już się nie mogę doczekać.następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam nadzieje że Zuz będzie z Marco !!! / Olli

    OdpowiedzUsuń